Operacja
Jeszcze przed rozpoczęciem sezonu 27 marca 2010r. odbyła się tzw. impreza amorowa. W naxowym pokoju serwisowym do ręki dostałem wiertarkę i nakazano mi działać. Działałem, walczyłem, szlifowałem. Nax w tym czasie dopieszczał swojego srebrnego widelca papierem, a bracik leżał i wspomagał nas dobrym słowem ;]. Po dość łatwej bitwie przyszedł czas na zakamarki i zabawę papierem. Zabawa to nieodpowiednie słowo, męczarnie i katusze, te pasują idealnie. Michał widząc to, poleciał do sklepu po napój życia. Niestety duchowe wsparcie brata i żubr dbający o prawidłową gospodarkę mineralną w naszych organizmach nie dawały rady. Nax i ja mieliśmy dosyć, byliśmy wykończeni, a mnie dopadł nawet efekt tzw. ściany. Ostatecznie udało się osiągnąć w miarę zadowalający efekt. Słowo w miarę podkreślamy siedmiokolorową bananową kredką ;).
W okresie Świąt amor został oddany do lakiernika, gdzie przyjął na siebie podkład i stał się złoty. Póżniej nastał okres stagnacji, ponieważ na naszym pięknym Śląsku niemożliwe jest kupienie "białego lakieru akrylowego RAL 9003 połysk" :/. Z pomocą przyszło allegro i już 2 tygodnie później mogłem przystapić do kolejnych działań. Malowanie w warunkach "polowych" z jedną puszką lakieru (mój błąd), zmusiło mnie do nakładania warstw w sposób niezgodny z instrukcją, a więc karygodny :P. Efekt był średni na jeża, ale udało się. Dwie rurki połączone podkową zmieniły swoje barwy :). Kolega sąsiad wpadł do piwnicy sprawdzić co się dzieje, ponieważ już przed blokiem poczuł się jak w lakierni. Dla lepszego efektu polecił zakup lakieru bezbarwnego i papieru 2000. Z pomocą przyszła jego dłoń, Praktiker po raz kolejny nie był w stanie sprostać tak wyszukanym wymaganiom, sprostała im Wieszowa :P.
Po szlifowaniu na mokro przyszedł czas na meridowe najklejki, co by dodać trochę finezji i polotu do wyglądu końcowego. Na końcu wypsikałem bezbarwny lakier i po wyschnięciu można było przystąpić do montażu, który odbył się 5 maja 2010r. :). Z małymi problemami i ogromną pomocą naxa operacja zmiany koloru skóry kończyn mojej meridki zakończyła się powodzeniem. Nóźki zostały złożone i zamontowane. Jak na moją pierwszy zabieg rezultat końcowy zadowalający. Na jutrzejszej Gliwickiej Masie Krytycznej meridzia stwierdzi, czy akceptuje swoje nowe giczały. Raczej nie ma innego wyjścia ;).
Dzięki nax, dzięki brat zwłaszcza za fotki :P.
PS 8 maja 2010r. moja meridka będzie obchodziła swoje pierwsze urodziny :).
zapis fotograficzny operacji
przed
po