Dziś przyszedł czas na vacuumowe cleanerowanie, ale nie mogłem zacząć, ponieważ w pokoju stała utytłana wielorakim błotem meridka. Z uwagi na permanentny brak czasu nie mogę pozwolić sobie na karcher lub Jej dokładne mycie w domu, ponieważ wiązałoby się to z rozkładaniem bajka, smarowaniem i te pe i te de. Postanowiłem temu zaradzić udając się na short tripa ;).
Ile umiałem ostukałem, oklupałem, obskubałem ;). Mam nadzieję, że teraz będzie syfić trochę mniej ;>.
warstwa błotnego lakieru zmniejszyła się, czego oczywiście nie widać :P
Po 5 godzinach spędzonych na Hali Maszyn Cieplnych wyciągnięto mnie na rower. Na rowerze, jak to na rowerze spotyka się znajome twarze. Dziś była to Anika, nax i bracik ;P. Później z dwoma męskimi delikwentami wizytowałem sk8 park, gdzie w świeżo skoszonej trawce gościło nas stadko rogaczy :).
"patrząc, ciągle patrząc w stronę słońca..." - akurat wtedy kukaliśmy na coś zupełnie innego ;)
żubr w wianku - na bogato ;P
Pan i Pani Żubr oraz ich pociechy. To oni zaprosili nas dziś na łąkę :)
"jak to być mogło, że Ona i on, razem przez tyle lat..." :D