Wpisy archiwalne w kategorii

masy

Dystans całkowity:604.30 km (w terenie 46.50 km; 7.69%)
Czas w ruchu:38:34
Średnia prędkość:15.67 km/h
Maksymalna prędkość:42.80 km/h
Suma podjazdów:790 m
Liczba aktywności:15
Średnio na aktywność:40.29 km i 2h 34m
Więcej statystyk

Zabrzańska Masa Krytyczna (kwiecień)

Sobota, 9 kwietnia 2011 · Komentarze(7)
Kategoria masy
Totalnie nie chciało mi się jechać, bo bez obiadu i jakoś tak nieprzyjaźnie dla człowieka za oknem było. Na szczęście zmobilizowałem się o 17:55 i zdążyłem na start masy :), na której pojawiło się około 80 osób.

Przejazd jak dla mnie nową trasą i muszę powiedzieć, że "taka se" ;P. Masa strasznie pozytywna i sympatyczna. Ogrom znajomych mordek, z którymi porozmawiałem na przeróżne tematy. Jarek na mecie przypasował sobie mojego buta i chyba w końcu trafił na odpowiedni model i rozmiar espedeka ;). Udało się także poznać Joasię, z którą parę tygodni temu minąłem się wracając z Czechowic.

Po masie ekipa afterowa udała się na ognisko na hałdę, a ja skierowałem się w stronę domu na wyczekiwany obiad ;).

kolorowa masa i tramwaj! ;)


pięknie zablokowaliśmy idiotów jadących po konewki do otwartego własnie obi.


co z nami będzie, gdy spotkamy się na zakręcie ;P (wiem, to łuk)


na kostce brukowej z danielem na kolarce :)


rozmowy o życiu z Agnieszką i Jarkiem ;]


rozmiar 45 okazał się idealny ;>


filmik z przejazdu


- oficjalna galeria masy

Jankowi dziękuję za fotki.

Gliwicka Masa Krytyczna (kwiecień) / II rocznica

Piątek, 1 kwietnia 2011 · Komentarze(0)
Kategoria masy
Po odczekaniu regulaminowego czasu (min. 2-3 dni) na gliwickie zdjęcia masowe, w końcu mogę zrobić wpis.

Pierwsza masa w tym roku, w dodatku prima aprilisowa i zarazem 2 rocznica GMK. Na masę wyjechaliśmy z bracikiem nieco spóźnieni, ale spokojnym tempem. Jednak nie przeszkodziło to w dotarciu na miejsce przed czasem, co bardzo zdziwiło ;). Na starcie masa ludzi, ponoć coś między 120-130 (różne osoby liczyły, więc jest rozrzut). Przywitanie z wszystkimi, których nie widziało się od listopada i przejazd z zabezpieczeniem policji. Ładnie, nie trzeba już blokować skrzyżowań i martwić się czerwonymi światłami :>.

Powrót to najlepszy powrót z masy ever!!!
Ruszyliśmy przez Sośnicę z ekipami z Zabrza, Chorzowa i Katowic (około 20 osób).
Prawdziwy nocny nielegalny underground. Cały pas nasz, piękny tunel i wysoka prędkość oraz wyzywanie się z kierowcami, którzy coś tam chcieli Nam często mówić ;P.

Dzięki wszystkim za wszystko, nie będę wymieniał z osobna, bo na pewno bym kogoś pominął ;).

przed startem




team Zabrze raz


team Zabrze dwa


szpakanie na nowy rower raptora ;P


dzięki za fotki Rychu.

Zabrzańska Masa Krytyczna (listopad)

Piątek, 12 listopada 2010 · Komentarze(0)
Kategoria masy
Nastał piątek, a więc tygodnia koniec i początek. Zależy od punktu siedzenia i kierunku patrzenia, dla mnie standardowo drugi piątek miesiąca był krytycznym piątkiem masowym.

Pogoda pod psem (nie mając na myśli nic złego w stosunku do tych najlepszych zwierzaków domowych ;P) od kilku dni, krótkie przebitki słońca przeplatane soczystymi opadami deszczu. Jednak bracik michał, zdesperowany i zmuszony przez tradycję wyruszył w czwartek zbadać miejsce na afterowe ognisko masowe. Po powrocie miał dobrą i złą wiadomość. Dobra była taka, że po ostatnim ognisku zostało kupę i jeszcze trochę drewna :>. Zła, że wszystko w około było mokre, włącznie z sezonowanymi już miesiąc patykami :P. Decyzja o tym czy ognisko będzie czy nie miała zostać podjęta po masie. Na starcie stawiłem się 10 minut przed startem, gdzie zgromadziło się około 40 rowerzystów - pełen podziw!. Ściskanie łapkinsów, pogaduszki, zdjęcia, informacja od naxa, żeby nie czekać na niego i startować, ponieważ PKP realizuje swoje cele ;). Ruszyliśmy obstawiani przez policję, straż miejską oraz karetkę. Chwilę później razem z kubushem zrobiłem wielkie "Oooooooooo!!!!" gdy na pierwszych czerwonych światłach Pan policjant wjechał sobie tak po prostu na skrzyżowanie zachęcając nas do tego samego :). Piękne to było!!!. Byłem już na wielu masach, ale jeszcze nigdzie nie spotkałem się z tak daleko idącą pomocą (pozdrawiam Pana w radiowozie na czele :> hehehe). Każde skrzyżowanie, rondo i światła zabezpieczone wybitnie wspaniale, włącznie z wysiadaniem i "ręcznym" kierowaniem ruchem ;P. Praca służb porządkowych na najwyższym dotąd nigdzie niespotykanym poziomie, a przecież masę zabezpieczali pierwszy raz, więc tym bardziej należą się brawa. Podobało mi się jak na skrzyżowaniu przy Politechnice, Pan policjant wysiadł, aby po raz kolejny pokierować ruchem i widząc nasz rozświetlony peleton uśmiechał się prawdziwym szczęściem :]. Wspomnieć muszę również o superaśnym przednim kole McArona, które kręcąc się wyświetlało napis i logo masy - respekt i dzięki za nową atrakcję. Ciekawym momentem był również człowiek z dziczy aka nax, który dołączył do nas przy Kauflandzie na swojej zmęczonej i ubłoconej 3-dniowymi Beskidami meridzie. Wielki Sza dla niego, za to co wyprawia z lekarskim zakazem jeżdżenia na rowerze ;)) hehehe.

Na mecie podziękowano wszystkim za udział i determinację oraz zaproszono na afterowe ognisko masowe ;]. Tak... postanowiliśmy, że się odbędzie ;). Nax miał benzynę, Serafin w plecaku przywiózł suche drewno, więc nie mogło być inaczej ;p. Pożegnałem się i każdy udał się w swoje miejsce przeznaczenia. Większość pojechała od razu na ognisko, a mniejszość (w tym ja) po Anię kobietę Kuby ;). Po krótko-dłuższym upływie czasu połączyliśmy się ponownie, aby w wyborowym towarzystwie przeciwstawiać się siłą natury, podtrzymywać ogień, rozmawiać oraz pichcić i wcinać kiełby :> (dzięki dla naxa i kubusha, za poratowanie pokarmem ;p). Po 3 godzinach oświetleni jak szaleni ruszyliśmy przez Zabrze do domów, w dalszym ciągi wzbudzając zainteresowanie imprezowych mieszkańców miasta.

Podsumowując była to najlepsza Masa Zabrzańska. Cieszy i dziwi zarazem fakt, że dopiero czwarta w swojej krótkiej historii, a osiągnęła już taki poziom pro, że nic zmieniać nie trzeba, a nawet nie można! ;). Na koniec chciałbym podziękować wszystkim znajomkom i nowopoznanym, którzy przybyli. Robi się Was coraz więcej i łatwiej byłoby wypisać kogo nie było, ale niech będzie, że jeszcze spróbuję: Małgosia, Ania, Karolina, Anika, Kira, Jenzor, klimk, daro, McAron, goofy, Tori, rychu, nax, Chemik, kubush, serafin, Janek, Daniel i Dżordż ;).

PS Dynia nie było, ale duchem był z nami :) (ehh ten gwóźdź).

PPS Nie mogę się doczekać aż odbędzie się ta parodia wyborów, która ma dać złudne wrażenie, że coś może się zmienić. Mam nadzieję, że kolejna Zabrzańska Masa Krytyczna odbędzie się już bez podpinających się pod nas niedoszłych (daj Boże) polityczków różnych frakcji. Chociaż może nie do końca. Może lepiej, gdy świnie dojdą do koryta, zaczną żreć i zapomną o otaczającym Świecie.

- oficjalna galeria masy
- galeria Goofy'ego

start


mikulczycki uphill z policją na czele


na znaku kierunki na GMK, KMK i BMK ;)


rozrabiamy na kolorowej masie 1


rozrabiamy na kolorowej masie 2


meta i różki w górze ;)


żywy ogień i miejmy nadzieję nieżywe kiełby ;)

Gliwicka Masa Krytyczna (listopad)

Sobota, 6 listopada 2010 · Komentarze(3)
Kategoria masy
Historia lubi się powtarzać, a w dodatku wielokrotnie. Podobnie jak miesiąc wcześniej byłem w Gliwicach, żeby powrócić do Zabrza, zjeść i pojechać do Gliwic. Tym razem miałem nieco więcej czasu niż poprzednio, czego nie może powiedzieć bracik mehow ;)(dosłownie wszedł zjadł i wyszedł). Kolejnym powtórzeniem była pogoda. Nie wiem jak robią to Gliwice i komu i ile płacą, ale od początku roku mają pogodę na zamówienie. Nieważne, czy przez 2 tygodnie było 5st. C. czy rano lało, na masę zawsze jest pogoda.

Po zjedzeniu lasagnii z biedronek wyruszyłem z bratem do Gliwic. Bez pośpiechu i gonitwy jechaliśmy sobie trasą standardową. Gdzie w okolicach Bravo prawie dostałem zawału i chciałem wjechać w krzaczory, gdy podjechało do mnie coś. Myślałem, że samochód tak blisko i zaraz zarobię co najmniej lusterkiem, ale NIE. Był to Artur z Katowickiej Masy na swojej "poziomce" ;p. Dalszą trasę odbyliśmy już wspólnie docierając na Kraka przez wydziały Politechniki Śląskiej. Na miejscu konkretna ilość ludzików, zwłaszcza jak na listopad. Widać pogoda zrobiła swoje, a raczej Grupa Trzymająca Władzę ;). Przywitanie z kim się dało, a dało się z wieloma. Bardzo miłe uczucie, gdy z masy na masę, ma się więcej rąk do uściśnięcia i imion do zapamiętania - podoba mnie się to wielce, że tak Kazikowo zaciągnę ;P. Spróbuję wymienić wszystkich obecnych znajomków, ale nie wiem czy dam radę ;) : Karolina, Anika, Kira, Eve, Jarek, Jenzor, Klimk, Daro, Gary, Goofy, Ejpok, Tori, Rychu, nax, audiobiker, Chemik, Pablow, Kubush, Serafin, pogodynek i Lukashs. Później nastąpił bardzo kolorowy przejazd, którym rozświetliliśmy Gliwice i co ciemniejsze uliczki ;). Trasa lekko zmieniona/skrócona (co było na duży plus) minęła mi bardzo szybko. Powodem były rozmowy o wszystkim z Eve od najładniejszego Treka na Śląsku, a później z rozmowy o wszystkim i o niczym z nowopoznaną Karoliną dzięki, której przejazd stał pod znakiem zapachu XS hmmmmmm :>.

Na mecie pamiątkowe zdjęcia, zwracanie zdobytych fantów, czyli zapachowej ukrain-szmaty oraz próba jazdy na Arturowej poziomce. Niestety próba nieudana, potrzebowałem więcej czasu, żeby się przestawić ;p. Na szczęście bez obrażeń i świadków mojej gleby, których było by więcej niż odsłon pewnego filmiku na youtubie ;). Na zakończenie udaliśmy się na afterparty, czyli ognisko na koronie stadionu XX-lecia. Frekwencja ogromna około 25 osób. Po opróżnieniu bidonów i zakończeniu rozmów o przedwojennym Zabrzu, ruszyłem z bracikiem do domu. Dzień i noc idealne na jeżdżenie, dlatego podjechaliśmy jeszcze na Macieja zatankować wodę i wróciliśmy na okrętkę do domu.

Bardzo pozytywna masa.
"Pooooodooooobałaaaaa mi sięęęęęę! Taka gruba, ale mi się podobała" :>

- oficjalna galeria masy
- galeria Goofy'ego

ciepły to był dzień, 18 stopni o godz. 11 ;)


rozmowy z matrixowym wirusem ejpokiem ;p


szykowanie do startu


grupowo na mecie


smakowanie poziomki ;P


płonie ognisko w... no nie w lesie ;P


zdecydowanie LUBIMY TO! ;>


podziekowania za zdjecia dla Goofy'ego, Rycha i naxa.

Zabrzańska Masa Krytyczna (październik)

Piątek, 8 października 2010 · Komentarze(5)
Kategoria masy
08.10.2010 - od paru dni wiedziałem, że będzie to jeden z najbardziej wypełnionych piatków tego roku. Rozpoczął się sprawą w sądzie na szczęście obecność na niej była nieobowiązkowa, dlatego też leżałem sobie pod kołdrą. Później miał miejsce pogrzeb dyrektora z mojego liceum.

Gdy wróciłem do domu telefonem zaczepił mnie nax, który wygodnie siedział sobie na ławce pod moim blokiem. Pojechaliśmy na hałdę przyszykować opał i miejsce na ognisko dla afterowiczów z masy. Pogoda bardziej niż cudowna - dlaczego tak nie może być cały rok? Chyba trzeba pomyśleć nad zmianą szerokości geograficznej ;). W przygotowaniach pomagał oczywiście bracik oraz Rychu, który kiedyś prosił co by dawać znać, gdy będziemy się wybierać, zwłaszcza w jego okolice ;P. Drewna tyle, że mamy wielkie nadzieje na przyszłość. Aż nie chciało się wracać do domu na jedzenie i szykowanie na masę tylko od razu rozpalać i robić obiad.

W domu jakieś małe am w postaci musli tropikalnych z biedronki ;> i przygotowania do wyjazdu na masę, a bardziej na ognisko i obiadokolację. Masa miała się nie odbyć ponieważ panowie policjanci pogrozili pismami i telefonami. Zapowiedzieli, że będą patrzeć, nagrywać, łapać i karać. Jakie było moje zdziwienie, gdy na starcie pojawiło się około 70 rowerzystów hahaha :). Mieliśmy jechać grupkami po 15 osób w jakiś tam odstępach, co oczywiście nie wyszło i już przy pierwszej przypadkowej okazji dojechaliśmy do siebie. Na szczęście chwała policji za to, że nie przyjechali wozem technicznym i nie sprawiali żadnych problemów. Ba nawet pan policjant parę razy zrobił "łiłu", aby dać znać kierowcom, że wjeżdżamy na rondo czy skrzyżowanie. Tym razem trasa masy skrócona do ścisłego centrum, co baaaaaaaardzo mi się podobało i chcę tak zawsze. Szybko, świeżo i przyjemnie. Nie nudzi się i nie męczy. Na mecie padła informacja, że na hałdzie na Sośnicy odbędzie się after. Na miejsce dotarliśmy po ponad godzinie, tyle trwało ogarnianie sklepów, kupowanie prowiantu, lampek itp. itd. PARANOJA, ponieważ sam przejazd masy zajął nie więcej niż 40 minut. Gdy renesansowy orszak dojechał na miejsce okazało się, że jest nas wiele. Najliczniejszy (chyba z 20 osób) i najfajnieszy after ever. Znów poznane nowe osoby, zabawowa atmosfera i dobre dziabanie ;). Z początku parę osób miało obawy, co do TEAM ZABRZE i ich umiejętności wzniecania ognia. Jednak nasze spokojne głowy jak zwykle poradziły sobie z problemem i otaczającą chęcią rozgrzania się i usmażenia kiełby na żywym ogniu. Przypominam, że były 2 st. C hehehe, chociaż ja i tak miałem jeszcze zapas ciuchów w plecaku i mogłem siedzieć dłużej.

Spotkanie zakończyliśmy około 23:30 rozjeżdżając się w swoje domowe strony. Piątkowa zabrzańska noc, cicha, pusta i ciepła, jakby nie to miasto. Nie udało się spalić całego przygotowanego drewna, może zabezpieczymy je na ognisko, które chcemy zrobić, gdy spadnie pierwszy porządny śnieg ;).

Dzięki wszystkim obecnym.

- galeria janka
- galeria naxa
- galeria rycha

zmodyfikowane miejsce z afteru ZMK nr 1


patole


zimno-ciepło-zimno


panorama najwyższej części hałdy


z rokerem na mecie ;)


rozpalanie, reszta patrzy i kibicuje ;P


władca ognia


grzanie


smażenie - już sobie smaka zrobiłem tym zdjęciem :>


rozrost ognia :D


w przerwach czas na herbatkę z sokiem malinowym (zdjęcie specjalnie dla Dynia ;>)


światłem malowane napisy, które lubimy


kwiatki, ten ładniejszy mój, naxowi coś nie szło zamrażanie światła ;p

Gliwicka Masa Krytyczna (październik)

Piątek, 1 października 2010 · Komentarze(3)
Kategoria masy
Pierwszy piątek, a więc pierwsza masa w dziesiątym miesiącu tego roku. Od rana wizytowałem uczelnie, gdzie byłem na spotkaniu z turbiną, a później przypominałem sobie stare dobre czasy, w starych dobrych miejscach, ze starymi dobrymi ludźmi tzn. okres 2003-2008 , w CD, z Michałami :).

Ledwo wróciłem do domu, zmontowałem szybki obiad i już musiałem wracać do Gli. Z bracikiem i naszymi pełnymi brzucholami zdecydowaliśmy, że jedziemy sobie spokojnie, przez las Maciejowski. Wyruszyliśmy o 17:30 i bez pośpiechu przedzierając się przez błotno-betonowe pokłady gęstej pulpy dotarliśmy do Tarnogórskiej. Jadąc do centrum udało mi się 2 razy wjechać w potłuczone butelki (nie wiem jak moja opona to wytrzymuje, ale na razie mam to gdzieś ;p). Udało się także zdążyć na Plac Krakowski przed wyjazdem masy. To opóźnienie (jak okazało się później) tylko się powiększało. Musze przyznać, że był to najgorszy, najdłuższy, najwolniejszy, najzimniejszy przejazd masy krytycznej jaki odbyłem w Gliwicach. Jako tako ratowały go standardowe rozmowy ze znajomymi (Agnusbe, Jarek, Jenzor, ejpok, Tori, Kira, Rychu, Dynio, nax, audiobiker, Daro, Chemik, Anika - na mecie). Jestem za tym, żeby skrócić trasę przejazdu do max. 1h, a w pewnych miesiącach i przy niesprzyjającej aurze do 30min. Paradoksalnie przejazd grudniowej (2009) masy był z 2 razy szybszy niż październikowej (2010). Średnia powinna oscylować przy wartości 12km/h. Żeby wykonać tą misję niemożliwą należy jechać wolniej niż 12km/h na podjazdach, 12km/h po prostej i szybciej niż 12km/h z górki. Niestety moje oczy odnotowywały wyniki 6km/h na prostej. Rozważam czy na następną masę nie przyjechać na nogach, bo 6km/h to mój normalny, spokojny chód. Dzięki tej średniej przejazd trwał prawie 2h, do tego wypizgało mnie niemiłosiernie, a podczas całej trasy ziewałem na lewo i prawo. Dodatkowo to wolne tempo stwarzało niebezpieczne sytuację na światłach, ponieważ początek peletonu dojeżdżał na ostatnią sekundę zielonego, co sprawiało, że blokujący mieli misję niemożliwą 2, żeby zdążyć zatrzymać ruszające z wszystkich stron samochody, którym właśnie włączało się zielone, a cały peleton jechał na czerwonym - zgroza!!! (m.in. pod sklepem Lecler). Było ZA WOLNO, co także irytowało wielu kierowców za nami i pierwszy raz doszło do sytuacji, gdy na mega piździe wyprzedzało nas stado samochodów w ostatniej chwili uciekając przed nadjeżdżającymi z przeciwka autami. Uważam to masę za najgorszą i najniebezpieczniejszą ze wszystkich do tej pory odbytych. Zaraz po niej jest ta z "obstawą" straży miejskiej.

Podobały mi się dziewczyny z napisami FREE SMILE :)))), które na jakiś czas odwróciły moją uwagę od otaczającej mnie farsy. Miła była także rozmowa na ul. Dworcowej ze starszą Panią z pieskiem, którą niestety chciał przerwać gałgan Tori :P.

Na mecie szybka decyzja o natychmiastowym powrocie do domu bez afteru (którego jak się okazało i tak nie było). Zabieramy się z ekipą Bytomska z którą wracamy do Zabrza prędkością 30km/h. Jednak ja czułem sie jakbym siedział w deloreanie i przenosił się w czasie. Pewnie od tych płomieni, które towarzyszą temu zjawisku w filmie i od tego, że jechaliśmy 5 razy szybciej niż przez ostatnie dwie godziny :P - w koncu robi mi się ciepło. W Zabrzu Magik łapie pokazową gumę, przeprowadza błyskawiczny serwis i chwilę później rozstajemy się z Bytomiem, jadąc Mikulczycką pod górkę gdzie zostajemy podprowadzeni samochodem przez kumpla i jego dziewczynę :). Tyle.

- oficjalna galeria

więcej jaskrawych niż szarych ;), a więc zapraszam do kce, tam brakowało ludzi do blokowania :p


jedziemy szybciej niż 6km/h co widać po mnie :P - JUPI!!!!!!!!!!!! :)


z bracikiem jedziemy wolniej niż 6km/h co również widać ;((


różki pokazałem ;)


błyskawiczny serwis Magika. Dobrze, że nas ten dziadek nie pobił za to ;P

Katowicka Masa Krytyczna (wrzesień)

Piątek, 24 września 2010 · Komentarze(3)
Kategoria masy
Po powrocie z uczelni nie miałem zbyt wiele czasu. To też przyczyniło się do zjedzenia niepełnowymiarowego obiadu w postaci żuru :P. Na szczęście istnieje chleb, którym ochoczo się wspomagałem. Posilony zabrałem się za szybki serwis meridki, co by dojechała do Katowic. Czasoprzestrzeń się kurczyła, więc zamontowałem tylko lampki i na szybko przeczyściłem i nasmarowałem łańcuch. Z zapakowaną siatką serwisową i bidonem pełnym Power BE wyruszyłem z bracikiem do kce.

Trasa minęła bardzo przyjemnie, zostaliśmy wyprzedzeni przez może 15 samochodów. W ten dzień tygodnia i o tej godzinie, raczej wraca sie z Kato niż do nich jedzie, co bardzo cieszy ;p. Niestety nie cieszył stan drogi, 5 razy wjechałem w połacie samochodowego szkła, modląc się przy tym by tylna łysa opona dała radę ;). Potem było jeszcze jakieś stado kasztanów, ale chyba ominąłem wszystkie skoro brak gleby ;P. Na miejsce startu dotarłem o 17:55 oceniając moim przyszłym inżynierskim okiem, że jest nas 50 :P. Jak się okazało było 55 haha! Mało zwłaszcza, że jadąc przez WPKiW i pod SCC minąłem multum ludzi na rowerach. Szybkie przywitanie ze znajomymi, którzy jak zwykle dopisali (Mycha, nax, Cusek, Hose, Pablow, Dynio i Daniel) i start. Trasa przebiegała bez żadnych zgrzytów, jak zwykle po Katowicach jechało się przefajnie. W trakcie masy dołączył do nas długo i wielce wyczekiwany Jarek. Była to jego pierwsza masa, a mój pierwszy raz, gdy mogłem zobaczyć jego meridzie w ruchu :)... ładna! Masa obfitowała w rozmowy na różne tematy: tramwaje i wódka pita na działce i akademikach (z Dyniem ;p), ścieranie się opon (z Danielem), urodziny naxa i dupy (z Jarkiem :>).

Na mecie szybko się żegnamy i mkniemy na pkp, aby pierwszy raz w życiu skorzystać z biletu rowerowego za 1zł. Skorzystać się udaje, niestety godzinę później, ponieważ jedna pipa zamknęła nam okienko w stylu IN YOUR FACE, dzięki czemu zobaczyliśmy dupencję pociągu. To zmusiło nas (straszne! ;P) do udania się na after w towarzystwie 8 rogów. Ciepła nocka, nie śmierdząca Rawa, budujące się Katowice i mega max słone orzeszki naxa - rewelacyjnie. Niestety włochate sobie poszły, więc skierowaliśmy się na pkp po raz drugi.

Powrót udany, ale żeby piątek był do końca wykorzystany, odwiedziłem jeszcze kumpla na żegnającym lato grillu, gdzie wrzuciłem w siebie kiełbe i karczek, oraz przypadkową zwierzynę w płynie ;).

- oficjalna galeria

Stadion Śląski pije mleko i będzie wielki


odprawa krytyczna


rodzinne zdjęcie


Spodek i błąd windowsa na telebimie ;)


peleton


katowicki audiobiker dawał radę i puszczał system ;)


duch naxa już się czai na kielicha ;p


nocne widoki


after


stajnia, której nie lubimy

Zabrzańska Masa Krytyczna (wrzesień)

Piątek, 10 września 2010 · Komentarze(0)
Kategoria masy
Na drugą Zabrzańską Masę wybrałem się dość mocno spóźniony oraz obładowany niepewnością i ciekawością. Po tym co działo się miesiąc temu można było spodziewać się wszystkiego, zwłaszcza że trasa masy uległa zmianie. Tym razem mieliśmy oblegać centrum Zabrza, a nie dzielnice Biskupice.

Na start dotarłem o 17:59, a więc udało się zdążyć. Na miejscu duże ilości znajomych twarzy, co bardzo ucieszyło. Byli to Anika, nax, bracik, Jenzor, Daro, Rychu, Chemik, McAron, Dynio, Serafin, Daniel, Kubush i jak się później okazało Mycha i Raptor. Po szybkim przywitaniu wystartowaliśmy. Jechał za nami radiowóz, który przez moment próbował coś zmienić w standardowym przebiegu masy, jednak już po pierwszym skrzyżowaniu, ładnie pilnował tyłu, aby nikt nas nie wyprzedzał i pięknie blokował skrzyżowania wjeżdżając na nie z sygnałem :). Przebieg masy bardzo pozytywny, obfitował w niezliczone ilości rozmów na multum różnych tematów. Trasa sprawdziła się idealnie, dopisali również ludzie. Szczególną uwagę należy tu zwrócić na titające tiry i osobówki, klaszczących i machających ludzi, oraz trąbiący pociąg :>. Na mecie czekał na nas bufet, gdzie można było zdziabać banana i zapić wodą :).

Po zakończeniu masy, na której było 88 osób udaliśmy się w standardowym składzie ;p na after. Tym razem nie na hałdę, a na polankę do "parku rodzinne bieganie". Polanka okazała się jednym wielkim bajorem, ale udało nam się przepłynąć :). Po krótkiej nasiadówie z bracikiem skierowaliśmy się do domu, aby jak tradycja nakazuje zakończyć dzień domówką ;D.

Druga Zabrzańska Masa i takie zaskoczenie. Mam nadzieję, że poziom i styl zostaną utrzymane :p.

- galeria rb rowerek

jedzie jedzie masa


staczanie się z górki, za nami miły Pan Policjant


podawanie wody, którą wcześniej dostałem od pewnego przechodnia na bufecie ;) - super akcja


dowód na to, że jechałem ;)


Zabrze w ogniu




zakończenie


5 różnych meridek, super razem wyglądały ;)

Gliwicka Masa Krytyczna (wrzesień)

Piątek, 3 września 2010 · Komentarze(3)
Kategoria masy
Na wrześniową masę udało się przekonać kilka nowych osób z Zabrza - co bardzo mnie ucieszyło. Radość ma wielka nie trwała zbyt długo, ponieważ przed wyjazdem z domu dane mi było wejść na forum GMK i przeczytać ciekawe rewelacje dotyczące wrześniowego (i pewnie kolejnych też) przejazdu masy krytycznej.

Plan zakładał, że stoimy na czerwonym świetle, jedziemy trójkami i ogólnie słuchamy tego co nam mówią stróżowie porządku w mieście Gliwice.
W dupie mam coś takiego!!!
Masa, która z samej nazwy i definicji jest nieformalnym tworem bez organizacji i kontroli kogokolwiek, nagle ma stać się czymś czym nie chcemy, aby się stała.
Głupio mi, ponieważ mają się pojawić nowi, którzy nasłuchali się tyle dobrego na temat tej imprezy, a tu taaaaaakie zmiany.

Z wielkimi oporami wyruszam z bratem do Gliwic. Dołącza do nas kolega po fachu Bogi wraz z kumplem. W 19 minut bez gonitwy docieramy na miejsce, gdzie czekają już kolejne, nowe osoby z Zabrza w postaci Karoliny i Moniki. Po przywitaniu się ze wszystkimi regularnymi uczestnikami do głosu zostaje dopuszczony strażak w czarnym uniformie. Informuje nas jak według niego będzie wyglądał przejazd, co zmusza mnie do zabrania głosu i przedstawienia mu rzeczywistości jaka nas otacza. Niestety nie przyjmuje moich argumentów odnośnie nie zatrzymywania się na czerwonym świetle. Trudno jak widać każdy ma mózg, ale nie każdy czytał do niego instrukcję obsługi.
Ruszamy i zaczyna się dziać, chyba ktoś z Lechem przesadził ;). Przejazd według strażników to przejazd maksymalnie niebezpieczny. Czerwone tnie peleton na 3 grupy, ponieważ był to lewoskręt, a więc parę sekund na opuszczenie skrzyżowania. W wyniku tego stoimy sobie grupą na ulicy, wymijani przez autobusy, tiry i inne pojazdy, które zwykle nie mają takiej możliwości.
Na szczęście ktoś przekazał strażnikom skróconą, słowną instrukcję obsługi mózgownicy i w końcu mogliśmy odbyć normalny ludzki przejazd, czego nie powiem o SM, która bez pardonu wjechała sobie na skrzyżowanie na CZERWONYM pozostawiając osoby blokujące w dość nieciekawej sytuacji.
Na szczęście metę udało się osiągnąć przy zerowej liczbie ofiar.

Mam nadzieję, że to pierwszy i ostatni przejazd w tym stylu. Jeśli masa ma tak wyglądać, to nie będę się dziwił obawą o własne zdrowie i życie ludzi starszych i dzieci oraz ich zdaniu, że masa krytyczna jest niebezpieczna i dlatego nie biorą w niej udziału.
Tutaj apeluję do zdrowego rozsądku "organizatorów" masy, nie rozpieprzcie w drobny mak tego co działa idealnie i co budowaliście kilkanaście miesięcy.
Pamiętajcie, lepsze jest wrogiem dobrego!

Na koniec jako bracia strach pilnujemy rowerów afterowiczom kupującym prowiant w Lidlu, którzy standardowo jadą na stadion XX-lecia. My niestety odpuszczamy, ponieważ standardowo jedziemy zakończyć dzień grillem i domówką, która kończy się o 3am w temperaturze powrotnej 6st C. Tadaaaaaa :).

- oficjalna galeria

wizyta teamu Saxo Bank na Masie ;)


dedykowany rower ejpoka ;)


bracik i nowi na gmk, Bogi z kumplem :P


ja i nowe na gmk, Karolina i Monika :P


tak wygląda przejazd a la straż miejska :///


a tak sie stoi na środku drogi i czeka na resztę :///

Zabrzańska Masa Krytyczna (sierpień)

Piątek, 13 sierpnia 2010 · Komentarze(0)
Kategoria masy
Były próby ściągnięcia jak największej ilości dziewczyn, niestety udało się tylko jedną. Reszcie przeszkodziły wakacje, brak roweru, brak ochoty i brak czasu :P.
Na polu walki pozostała, a raczej pojawiła się Ola na swojej holenderce. Tej samej, na ktorej świętowałem pierwszą rocznicę Gliwickiej Masy Krytycznej ;).

W składzie Ola, nax i ja dotarliśmy na Plac Wolności chwilę przed 18:00. Czekała tam już całkiem (jak na pierwszą masę) spora grupka ludzi. Po chwili z wywieszonymi jęzorami dojechały Gliwice. Myślę, że właśnie z Gliwic i Bytomia było najwięcej osób, Zabrze reprezentowało może 15 rowerów :P (porażka). Był także radny z UM oraz Mirosław Sekuła. To kolejna porażka!!! Rozumiem, przyjechać na masę każdy może i to cieszy, ale nie w celach autopromocji przed zbliżającymi się wyborami na Prezydenta Zabrza. Jednak jak widać "zawód: polityk" cechuje się tym, że ma wyjebane na wszystko i nie przeszkadza tutaj wielki napis na plecach (MIROSŁAW SEKUŁA), wielkie logo PO na torsie oraz swój własny, prywatny, osobisty Pan fotograf ubrany dokładnie tam samo. Wszystko to skąpane od stóp, przez głowy aż po rowery w kolorze niebieskim. ŻAŁOŚĆ i ŻENADA!!!

Po krótkich rozmowach i sesji fotograficznej ;) ze znajomymi z w/w miast udaję się wyruszyć w trasę na początku, której dołącza do nas spóźniony Pan bracik, który się czechowicował :P. Uczestnicy czują się dobrze, ponieważ cały czas towarzyszy nam policja i wszyscy mamy nadzieję na przyszłość oraz na bezpieczny przejazd. Nic bardziej mylnego, panowie policjanci są po to, aby wychwytywać każde według nich nieodpowiednie zachowanie na drodze, przez co jeden osobnik prawie otrzymuje mandat. Prawie, bo masa jest żywa i jest jedna, co w efekcie prowadzi do okrążenia radiowozu z nadgorliwcami w środku i koledze udaję się uniknąć kary. Przez całą trasę na zmianę towarzyszy nam policja i straż miejska. Widać nudzi im się u nas w Zabrzu, więc jadą z nami. Ekip siedzących 3 metry od nich na ławkach w parku, na przystankach, czy też na pomnikach jakoś nie widzą, a raczej się boją. Dziwne, bo wszyscy jak jeden mąż piją sobie piwka i maja ich głęboko w dupach, nawet się z tym nie kryją. Następnym razem zrobię z tego materiał w HD i wyślę w odpowiednie miejsca. Może wyleczy to pewne osoby z awarii mózgu i zwiększy ilość zwojów i połączeń nerwowych w łepetynach.

Masa po godzinie szczęśliwie dotarła do mety. Wrażenia hmmmm? bardzo wątpliwe, poprzez całą otoczkę polityczno-policyjną, przez frekwencję Zabrzan, na trasie kończąc. Trasa fatalna, dzielnicowa, zaściankowa w 80% przebiegała poza centrum Zabrza, gdzie mogliśmy zaprezentować się mieszkańcom dzielnicy Biskupice. Gdzie również usłyszeliśmy od nich masę "ciepłych" i "miłych" słów, zabrakło tylko szklanych bukietów z tulipanów. Pewnie władze obwiniłyby nas za prowokację.

Jeśli kolejna masa będzie wyglądała podobnie, to ja dziękuję i zostaję przy pierwotnych projektach w Gliwicach i Katowicach. W miastach, gdzie także nie ma zgody na organizację masy, ale przynajmniej policja bezsensu nie wpieprza się i pozwala w spokoju raz w miesiącu przejechać rowerom przez miasto, a żaden polityczyna nie próbuje nic ugrać. Swoją drogą promowanie się na tego typu nielegalnych imprezach, chyba trochę mija się z celem, ale przecież każdy sposób darmowej reklamy siebie jest dobry.

Tyle. To śpiewałem ja.

PS Na szczęście odpowiednie osoby trzymają się razem, dlatego korzystając z faktu iż większość nie jadła obiadu, udaliśmy się 15-sto osobową grupą na afterowe ognisko na hałdę. Tam pałaszując kiełbasy, mogliśmy w miłej atmosferze porozmawiać i popatrzeć w niespokojne perseidowe niebo.

- galeria serafina
- galeria rb rowerek
- galeria goofy'ego

swoją kobietę trzeba nosić na rękach ;), tylko nieliczni o tym wiedzą ;p


masa się realizuję


nadgorliwiec


łydkę trzeba napinać, zwłaszcza gdy robią zdjęcie ;)


jadłodajne ognisko ;)