Jezioro Świerklaniec i Kopiec Wyzwolenia
Czwartek, 7 kwietnia 2011
· Komentarze(4)
Kategoria rowerowanie
Pogoda nie potrafiła się ustalić, a prognozy nie były przyjazne. Jednak postanowiłem zaryzykować i osiągnąć wszystkie cele poprzedniej wycieczki. Po sprawdzeniu kilku mapek pogodowych i wyliczeniu 32-37% prawdopodobieństwa deszczu, ruszyłem z bracikiem na Jezioro Świerklaniec i Kopiec Wyzwolenia.
Na świerka jechało się kapitalnie cały czas z wiatrem, więc bez żadnych oznak zmęczenia moje stopy pierwszy raz stanęły na brzegu tego jeziorka ;). Nie wiem czemu jakoś wcześniej nigdy tam nie dotarłem. Chcieliśmy zrobić sobie rundkę dookoła, ale z uwagi na czerniejące niebo to kółeczko będzie musiało poczekać. Na celowniku pojawił się kopiec. Dojazd wprost wybitny, szeroka ścieżka rowerowa pod samą krecią górkę, za to lubimy Radzionków. Przez te wszystkie podjazdy i zjazdy czułem się jak w górach, super mieścinka. Jedynym problemem był wiatr. Na uphillach 2 razy praktycznie zatrzymało mnie w miejscu, a na zjazdach miałem prędkość jak na wjazdach :>.
Po ciężkiej walce udało się wspiąć na kopiec. Tam zafascynowany wiatrem mocniejszym niż nad morzem spędziłem mnóstwo czasu. Uwielbiam wiatr, a taki który "rozgoni, ciemne skłębione zasłony", to już całkiem ;). Ten właśnie taki był. Po paru minutach, wyszło słońce i pojawiło się czyste niebo :D. Świetne widoki, dzięki czemu powstały ładne panoramy. Nauczony poprzednimi ściankami jedzeniowymi w trakcie zabawy z wiatrem pochłonąłem drożdżówę i sznikersa.
Powrót to już ogromna męczarnia i walka o każdy kilometr, mięśnie kilka razy zapłonęły :). Udało się przejechać calą trasę suchym kołem ;p. Zlało mnie dopiero później, gdy byłem już na stopach :D.
świerkowe panoramy
parszywy ja ;p
kopcowe panoramy
dwa ostatnie podjazdy do kopca, na końcu tej prostej zatrzymało mnie ;)
kopiec, po 1,5 rocznej przerwie w widzeniu ;)
widoczek
czekam na wiatr co rozgoni... ;P
"złote włosy unosi wiatr" - cytując pewną fajową piosenkę ;D
na małysza
na pomnika
znów merida wpasowała się kolorystycznie ;)
narodowo... "...oprócz błękitnego nieba" ;]
ostatni rzut oka, tym razem na niebieskim tle
"Świat się zmienia na mój znak"
Na świerka jechało się kapitalnie cały czas z wiatrem, więc bez żadnych oznak zmęczenia moje stopy pierwszy raz stanęły na brzegu tego jeziorka ;). Nie wiem czemu jakoś wcześniej nigdy tam nie dotarłem. Chcieliśmy zrobić sobie rundkę dookoła, ale z uwagi na czerniejące niebo to kółeczko będzie musiało poczekać. Na celowniku pojawił się kopiec. Dojazd wprost wybitny, szeroka ścieżka rowerowa pod samą krecią górkę, za to lubimy Radzionków. Przez te wszystkie podjazdy i zjazdy czułem się jak w górach, super mieścinka. Jedynym problemem był wiatr. Na uphillach 2 razy praktycznie zatrzymało mnie w miejscu, a na zjazdach miałem prędkość jak na wjazdach :>.
Po ciężkiej walce udało się wspiąć na kopiec. Tam zafascynowany wiatrem mocniejszym niż nad morzem spędziłem mnóstwo czasu. Uwielbiam wiatr, a taki który "rozgoni, ciemne skłębione zasłony", to już całkiem ;). Ten właśnie taki był. Po paru minutach, wyszło słońce i pojawiło się czyste niebo :D. Świetne widoki, dzięki czemu powstały ładne panoramy. Nauczony poprzednimi ściankami jedzeniowymi w trakcie zabawy z wiatrem pochłonąłem drożdżówę i sznikersa.
Powrót to już ogromna męczarnia i walka o każdy kilometr, mięśnie kilka razy zapłonęły :). Udało się przejechać calą trasę suchym kołem ;p. Zlało mnie dopiero później, gdy byłem już na stopach :D.
świerkowe panoramy
parszywy ja ;p
kopcowe panoramy
dwa ostatnie podjazdy do kopca, na końcu tej prostej zatrzymało mnie ;)
kopiec, po 1,5 rocznej przerwie w widzeniu ;)
widoczek
czekam na wiatr co rozgoni... ;P
"złote włosy unosi wiatr" - cytując pewną fajową piosenkę ;D
na małysza
na pomnika
znów merida wpasowała się kolorystycznie ;)
narodowo... "...oprócz błękitnego nieba" ;]
ostatni rzut oka, tym razem na niebieskim tle
"Świat się zmienia na mój znak"