Groby, stawy, lasy, hałdy
Niedziela, 31 października 2010
· Komentarze(4)
Kategoria rowerowanie
Pamiętając co zwykła mawiać pewna Sarna ( "bądź mądry" ) wziąłem się i byłem mądry. Dodatkowo pomnożyłem tą mądrość razy 2 biorąc ze sobą brata ;). Tak samo jak rok wcześniej postanowiliśmy odwiedzić groby dzień wcześniej, aby uniknąć niepotrzebnego nikomu efektu świątecznego marketu. Dodatkowo poczyniliśmy dalsze zmiany jakimi było wykorzystanie do tego celu rowerów. Plan siedział w głowie już od jakiegoś czasu. Niepewna była tylko pogoda (czytaj: ludzie i ich "-30st. C. od przyszłego tygodnia"). Jak mnie śmieszą takie osoby/prognozy/programy, które rozsiewają bullshit na lewo i prawo. W sumie to tylko pomyłka o 50st co tam, a wszyscy już na zimówkach :) buahaha, zdzierajcie, zdzierajcie.
Cmentarze w kolejności Centrum, Biskupice i Rokitnica osiągnięte bardzo sprawnie i bez wielkiego napinania się. Drogi puste, pogoda idealna na rower i robienie sportu - taka powinna być wiosna/lato/jesień/zima :) , ponieważ się chce, ponieważ się da. Człowiek się nie męczy, ma większy power i wszystko przychodzi łatwiej i z większym zadowoleniem (uwielbiam max 20 :>). Na trasie odwiedzamy jeszcze staw nietoperzowy, który wyglądał najładniej w tym roku, przypominając morskie głębiny.
Po powrocie do domu zasiadam sobie do kompa, aby zrobić wpis na bs. W tym czasie bracik robi sobie trip na Czechowice, a nax postanawia mnie zaczepić :P. Skutkiem tego działania wbrew ogólnie przyjętym zasadom jest szybka szama i spotkanie na Centrum. Tam okazuje się, że nax owszem nie może chodzić, ale jazda wychodzi mu całkiem sprawnie :). Jeżdżąc bez celu pojawiamy się w maciejowskim lesie, gdzie spotykamy bracika wracającego z Czechowic. Od tamtej pory kontynuujemy jazdę bez celu w trójkę ;). Las wygląda przecholernie cudnie. Żółty, pomarańczowy, czerwony bardzo miło robią dla oka, to zdecydowanie najlepsza pora roku, oby trwała jak najdłużej! Z Maciejowa przez strefę Wyzwolenia przenosimy się do Parku Leśnego, aby udać się na rekonesans hałdy. Zanim docieramy na miejsce, PKP funduje nam nowe podejście z rowerami na barkach ehh. Po objechaniu wszystkich punktów kontrolnych postanawiamy udać się do domu.
Przy zachodzie słońca widzimy dwa łabądki i zgraję kaczuch, co prawdopodobnie rozczula naxa, który zaprasza nas na lody :). Bardzo przydatny był to ruch, ponieważ Michał zaczynał już łapać ścianę (zrobił ponad 80km), a do domu jeszcze trochę było. Konsumpcji dokonujemy przy ostatnich promieniach wpatrując się w nowe rondo. Energia się pojawia i ruszamy do domu. Każdy ma swój plan na koniec dnia. Ktoś się ogniskuje, ktoś spaceruje z termosem herbaty po Zabrzu. Ale co się dziwić nocka przy 10st. C. nie pozwalała siedzieć w domu :).
niech se Jadzia wsadzi ;)
nietoperzowy z czystą morską wodą i fajowskimi "ripple markami" od wiatru ;)
tak niebieskiej wody tu jeszcze nie widziałem
oczko zasypane przez liście
postój na rzucanie purchawkami i ich późniejsze kopanie ;)
uphill sponsorowany przez pkp
oświeceni
malarsko jakoś
rdzenny to las ;)
łabądki dwa
pełny mleka z kremową śmietanką ;), no i która nie kupi, która!? ;p
Cmentarze w kolejności Centrum, Biskupice i Rokitnica osiągnięte bardzo sprawnie i bez wielkiego napinania się. Drogi puste, pogoda idealna na rower i robienie sportu - taka powinna być wiosna/lato/jesień/zima :) , ponieważ się chce, ponieważ się da. Człowiek się nie męczy, ma większy power i wszystko przychodzi łatwiej i z większym zadowoleniem (uwielbiam max 20 :>). Na trasie odwiedzamy jeszcze staw nietoperzowy, który wyglądał najładniej w tym roku, przypominając morskie głębiny.
Po powrocie do domu zasiadam sobie do kompa, aby zrobić wpis na bs. W tym czasie bracik robi sobie trip na Czechowice, a nax postanawia mnie zaczepić :P. Skutkiem tego działania wbrew ogólnie przyjętym zasadom jest szybka szama i spotkanie na Centrum. Tam okazuje się, że nax owszem nie może chodzić, ale jazda wychodzi mu całkiem sprawnie :). Jeżdżąc bez celu pojawiamy się w maciejowskim lesie, gdzie spotykamy bracika wracającego z Czechowic. Od tamtej pory kontynuujemy jazdę bez celu w trójkę ;). Las wygląda przecholernie cudnie. Żółty, pomarańczowy, czerwony bardzo miło robią dla oka, to zdecydowanie najlepsza pora roku, oby trwała jak najdłużej! Z Maciejowa przez strefę Wyzwolenia przenosimy się do Parku Leśnego, aby udać się na rekonesans hałdy. Zanim docieramy na miejsce, PKP funduje nam nowe podejście z rowerami na barkach ehh. Po objechaniu wszystkich punktów kontrolnych postanawiamy udać się do domu.
Przy zachodzie słońca widzimy dwa łabądki i zgraję kaczuch, co prawdopodobnie rozczula naxa, który zaprasza nas na lody :). Bardzo przydatny był to ruch, ponieważ Michał zaczynał już łapać ścianę (zrobił ponad 80km), a do domu jeszcze trochę było. Konsumpcji dokonujemy przy ostatnich promieniach wpatrując się w nowe rondo. Energia się pojawia i ruszamy do domu. Każdy ma swój plan na koniec dnia. Ktoś się ogniskuje, ktoś spaceruje z termosem herbaty po Zabrzu. Ale co się dziwić nocka przy 10st. C. nie pozwalała siedzieć w domu :).
niech se Jadzia wsadzi ;)
nietoperzowy z czystą morską wodą i fajowskimi "ripple markami" od wiatru ;)
tak niebieskiej wody tu jeszcze nie widziałem
oczko zasypane przez liście
postój na rzucanie purchawkami i ich późniejsze kopanie ;)
uphill sponsorowany przez pkp
oświeceni
malarsko jakoś
rdzenny to las ;)
łabądki dwa
pełny mleka z kremową śmietanką ;), no i która nie kupi, która!? ;p