Wpisy archiwalne w miesiącu

Kwiecień, 2011

Dystans całkowity:145.20 km (w terenie 13.00 km; 8.95%)
Czas w ruchu:08:23
Średnia prędkość:17.32 km/h
Suma podjazdów:340 m
Liczba aktywności:4
Średnio na aktywność:36.30 km i 2h 05m
Więcej statystyk

Zabrzańska Masa Krytyczna (kwiecień)

Sobota, 9 kwietnia 2011 · Komentarze(7)
Kategoria masy
Totalnie nie chciało mi się jechać, bo bez obiadu i jakoś tak nieprzyjaźnie dla człowieka za oknem było. Na szczęście zmobilizowałem się o 17:55 i zdążyłem na start masy :), na której pojawiło się około 80 osób.

Przejazd jak dla mnie nową trasą i muszę powiedzieć, że "taka se" ;P. Masa strasznie pozytywna i sympatyczna. Ogrom znajomych mordek, z którymi porozmawiałem na przeróżne tematy. Jarek na mecie przypasował sobie mojego buta i chyba w końcu trafił na odpowiedni model i rozmiar espedeka ;). Udało się także poznać Joasię, z którą parę tygodni temu minąłem się wracając z Czechowic.

Po masie ekipa afterowa udała się na ognisko na hałdę, a ja skierowałem się w stronę domu na wyczekiwany obiad ;).

kolorowa masa i tramwaj! ;)


pięknie zablokowaliśmy idiotów jadących po konewki do otwartego własnie obi.


co z nami będzie, gdy spotkamy się na zakręcie ;P (wiem, to łuk)


na kostce brukowej z danielem na kolarce :)


rozmowy o życiu z Agnieszką i Jarkiem ;]


rozmiar 45 okazał się idealny ;>


filmik z przejazdu


- oficjalna galeria masy

Jankowi dziękuję za fotki.

Jezioro Świerklaniec i Kopiec Wyzwolenia

Czwartek, 7 kwietnia 2011 · Komentarze(4)
Kategoria rowerowanie
Pogoda nie potrafiła się ustalić, a prognozy nie były przyjazne. Jednak postanowiłem zaryzykować i osiągnąć wszystkie cele poprzedniej wycieczki. Po sprawdzeniu kilku mapek pogodowych i wyliczeniu 32-37% prawdopodobieństwa deszczu, ruszyłem z bracikiem na Jezioro Świerklaniec i Kopiec Wyzwolenia.

Na świerka jechało się kapitalnie cały czas z wiatrem, więc bez żadnych oznak zmęczenia moje stopy pierwszy raz stanęły na brzegu tego jeziorka ;). Nie wiem czemu jakoś wcześniej nigdy tam nie dotarłem. Chcieliśmy zrobić sobie rundkę dookoła, ale z uwagi na czerniejące niebo to kółeczko będzie musiało poczekać. Na celowniku pojawił się kopiec. Dojazd wprost wybitny, szeroka ścieżka rowerowa pod samą krecią górkę, za to lubimy Radzionków. Przez te wszystkie podjazdy i zjazdy czułem się jak w górach, super mieścinka. Jedynym problemem był wiatr. Na uphillach 2 razy praktycznie zatrzymało mnie w miejscu, a na zjazdach miałem prędkość jak na wjazdach :>.

Po ciężkiej walce udało się wspiąć na kopiec. Tam zafascynowany wiatrem mocniejszym niż nad morzem spędziłem mnóstwo czasu. Uwielbiam wiatr, a taki który "rozgoni, ciemne skłębione zasłony", to już całkiem ;). Ten właśnie taki był. Po paru minutach, wyszło słońce i pojawiło się czyste niebo :D. Świetne widoki, dzięki czemu powstały ładne panoramy. Nauczony poprzednimi ściankami jedzeniowymi w trakcie zabawy z wiatrem pochłonąłem drożdżówę i sznikersa.

Powrót to już ogromna męczarnia i walka o każdy kilometr, mięśnie kilka razy zapłonęły :). Udało się przejechać calą trasę suchym kołem ;p. Zlało mnie dopiero później, gdy byłem już na stopach :D.


świerkowe panoramy









parszywy ja ;p



kopcowe panoramy







dwa ostatnie podjazdy do kopca, na końcu tej prostej zatrzymało mnie ;)


kopiec, po 1,5 rocznej przerwie w widzeniu ;)


widoczek


czekam na wiatr co rozgoni... ;P


"złote włosy unosi wiatr" - cytując pewną fajową piosenkę ;D


na małysza


na pomnika


znów merida wpasowała się kolorystycznie ;)


narodowo... "...oprócz błękitnego nieba" ;]


ostatni rzut oka, tym razem na niebieskim tle


"Świat się zmienia na mój znak"

Red Rock Canyon 3

Poniedziałek, 4 kwietnia 2011 · Komentarze(0)
Kategoria rowerowanie
Pogoda bardzo zachęcająca, a więc załatwienie spraw na mieście przy pomocy roweru. Mocny wiatr pare razy dość znacząco hamował, głownie na zjazdach.

Po powrocie do domu, szybki plan na wykorzystanie reszty dnia.
Wyszło na to, że razem z brackiem odwiedzimy Red Rock'a po raz trzeci, Jezioro Świerklaniec po raz pierwszy i Kopiec wyzwolenia ja po raz drugi, a brachol pierwszy. Na reda bez naginania, chociaż i tak jakoś sprawnie dojechaliśmy, dobrze połykało się podjazdy tego dnia, zwłaszcza ten na Helenkę (po którym napełniliśmy bidony ;)). Red Rocka odwiedziliśmy po raz trzeci i jak się okazało, za każdym razem byliśmy tam w innej porze roku. Została tylko zima ;P, kiedy na rowerze nie jeżdżę, no chyba, że to zima nie zima i nie ma śniegu, wtedy jeżdżę :).

Red Rock wyglądał jak nazwa wskazuje ;), chociaż tym razem woda w głównym akwenie mocno zamulona, podobnie jak niebo. Na szczęście źródełko miało się dobrze i produkowało duże ilości czystej i lodowatej wody :). Dzięki temu mogliśmy zmyć z siebie wszędobylski kolor cegły :P. Po paru kamienistych podjazdach udało się wydostać z kanionu. Wtedy też ścianka jedzeniowa, która zaczęła do mnie pukać zmieniła plany dalszej wycieczki. Zmiana kierunku na dom. Wiadomo, zawsze wraca się szybciej, więc udało się zdążyć przed deszczem, który zapowiadały chmury nadciągające z zachodu. Rozpadało się, gdy szamałem już obiad :).

jedna skromna panorama


jak zwykle bracik i ciężarówa, ale się najadłem pyłu :P


wiosenny red


nawadnianie


brudna woda


kryształowa woda + 20 żabul w środku ;)


źródełko


na cwaniaka :p


ciężki kamor to był


standardowe red rockowe


twórczość bracika, super fota!


na koniec kolorystyczna meridzia

Gliwicka Masa Krytyczna (kwiecień) / II rocznica

Piątek, 1 kwietnia 2011 · Komentarze(0)
Kategoria masy
Po odczekaniu regulaminowego czasu (min. 2-3 dni) na gliwickie zdjęcia masowe, w końcu mogę zrobić wpis.

Pierwsza masa w tym roku, w dodatku prima aprilisowa i zarazem 2 rocznica GMK. Na masę wyjechaliśmy z bracikiem nieco spóźnieni, ale spokojnym tempem. Jednak nie przeszkodziło to w dotarciu na miejsce przed czasem, co bardzo zdziwiło ;). Na starcie masa ludzi, ponoć coś między 120-130 (różne osoby liczyły, więc jest rozrzut). Przywitanie z wszystkimi, których nie widziało się od listopada i przejazd z zabezpieczeniem policji. Ładnie, nie trzeba już blokować skrzyżowań i martwić się czerwonymi światłami :>.

Powrót to najlepszy powrót z masy ever!!!
Ruszyliśmy przez Sośnicę z ekipami z Zabrza, Chorzowa i Katowic (około 20 osób).
Prawdziwy nocny nielegalny underground. Cały pas nasz, piękny tunel i wysoka prędkość oraz wyzywanie się z kierowcami, którzy coś tam chcieli Nam często mówić ;P.

Dzięki wszystkim za wszystko, nie będę wymieniał z osobna, bo na pewno bym kogoś pominął ;).

przed startem




team Zabrze raz


team Zabrze dwa


szpakanie na nowy rower raptora ;P


dzięki za fotki Rychu.