Wpisy archiwalne w miesiącu

Listopad, 2010

Dystans całkowity:146.10 km (w terenie 31.00 km; 21.22%)
Czas w ruchu:08:21
Średnia prędkość:17.50 km/h
Maksymalna prędkość:41.70 km/h
Suma podjazdów:80 m
Liczba aktywności:5
Średnio na aktywność:29.22 km i 1h 40m
Więcej statystyk

oklupać meridkę ;)

Piątek, 26 listopada 2010 · Komentarze(0)
Kategoria short trips
Dziś przyszedł czas na vacuumowe cleanerowanie, ale nie mogłem zacząć, ponieważ w pokoju stała utytłana wielorakim błotem meridka. Z uwagi na permanentny brak czasu nie mogę pozwolić sobie na karcher lub Jej dokładne mycie w domu, ponieważ wiązałoby się to z rozkładaniem bajka, smarowaniem i te pe i te de. Postanowiłem temu zaradzić udając się na short tripa ;).

Ile umiałem ostukałem, oklupałem, obskubałem ;).
Mam nadzieję, że teraz będzie syfić trochę mniej ;>.

warstwa błotnego lakieru zmniejszyła się, czego oczywiście nie widać :P


tak artisticznie... wiadomo ;P

Błotne maseczki i Czechowice

Piątek, 19 listopada 2010 · Komentarze(3)
Kategoria rowerowanie
W piątkowy poranek zbudziło mnie słońce. Było to dziwnie i nienaturalne, ponieważ dzień wcześniej świętowaliśmy wielki dzień tj. 15 listopada 2010. Celebracja nie odbyła się w plenerze, lecz w knajpie. Dlatego też powinienem zostać zbudzony bolącym baniakiem od papierosowego dymu. Na szczęście i mam nadzieję na zawsze ten stan nie powróci już. Czekałem na to od wielu lat i uważam tą decyzję za najsłuszniejszą w całej historii nowożytnej Polski :D.

Po śniadaniu i napisaniu kilku postów brat Michał zaproponował jazdę na Czechowice. Oczywiście zgodziłem się, była to dobra okazja do podjęcia próby pozbycia się red rockowego lakieru, który został nałożony w ilości znacznej ;P.
Szybka mobilizacja, info do naxa i już byliśmy w drodze. Przy kąpielisku leśnym zatrzymał mnie telefon naxa, który kończył serwis zielonych nóżek i chciał z nami :)... poczekaliśmy 30 minut!!!!! (zajśśśśśśś). Na szczęście czas umilały nam wodno-błotne leśne trasy. Po spotkaniu przy Macieju i napełnieniu bidonów ruszyliśmy kolejny raz w darmowe SPA :>. Jest frajda w takiej jeździe zwłaszcza, gdy nie posiada się błotników. Na miejsce dzięki zmianom dotarliśmy prędko i żwawo. Nax czasami uciekał, ale wkurzał się na swoją niewygodną pozycję na 16" ramie, wiec musieliśmy go zrozumieć :P. Na Czechowicach wciąż jesiennie, ale już nie złoto, lecz szaro, buro i ponuro. Kolory lakieru także uległy zmianie. Pomarańczowy Red Rock został pokryty pospolitym, leśnym błotem w barwach czarno-brązowych. Po napojeniu się i pstryknięciu kilku fotencji ruszyliśmy nazot. Powrót zmodyfikowaną trasą, ale kolejnego SPA sobie nie odmówiliśmy :P. Pierwszy raz jechałem w żółtych szkłach. Kurcze aleeee różnica, ładnie podbijały kontrast i sprawiały, że jakoś dziko się czułem ]:->. Na koniec zaczęła mnie łapać ścianka jedzeniowa, co na ostatnich dwóch podjazdach wprawiło mnie w nieciekawy stan. Dobrze, że do domu było już blisko :).

Sprowokowało mnie to do zrobienia potężnego obiadu, do którego użyłem 3/4 zawartości lodówki. Później mogłem umrzeć z herbatą w reku ;).

złote tarasy, ino że w Zabrzu ;)


anikowy licznik żyjący własnym życiem :), (należy zwrócić uwagę na to, że rower leży :P)


merida lubi to :)


posiedzenie


panorama


szaro, buro i ponuro 1


szaro, buro i ponuro 2


zbiorowo-kolorowo jak na paradzie równości ;)


patrząc na Świat przez nieróżowe okulary :P

Red Rock Canyon 2

Niedziela, 14 listopada 2010 · Komentarze(10)
Kategoria rowerowanie
W sobotnią noc na forum GMK zrodziła się idea, aby w niedzielny poranek wybrać się na Red Rock. Chętnych mało, bo tylko ja i bracik, inni mieli zamiar jechać do WPKiW. Na szczęście czytam wpisy ludzi z Katowic oraz Chorzowa i wiem czego można się tam spodziewać w weekend, a tym bardziej gdy pogoda jest przyjazna dla człowieka :P. Jednym zdaniem udało się nawrócić grzeszników na słuszną drogę. Co nie zmieniło naszego składu aż do porannego wyjazdu.

Godzina 10:00 pod Multikinem nikt się nie stawił, a więc czas ruszyć na północ. Po dotarciu na kopernickie rondo odzywa się telefon. Dzwoni kubush, który potwierdza swoją chęć dołączenia do Brygady RR (pamiętacie tą baje? ;P). Czekamy 10 minut i nasza ekipka zostaje wzmocniona przez Kubę, Darka i Olka. W ostatecznym pięcioosobowym składzie kierujemy swoje opony na Reda. Pogoda cudna, ulice puste, tempo dobre, chociaż z bracikiem często robimy przypadkowe ucieczki od peletonu, zwłaszcza na podjazdach wykorzystując powszechnie znaną i lubianą jazdę na kole ;>. Na Stolarzowicach podejmuję złą decyzję i skręcamy troszkę nie tak jak trzeba było ;P. Wynikiem tego jest lekkie zboczenie z obranego kursu i jazda wzdłuż torów wąskotorówki. Gdy na horyzoncie pojawia się jedyna w tej okolicy góra, wiemy że jest dobrze :P, to DSD. Tam postój i chwilę później oglądamy Wielką Dziurę z góry, stojąc sobie na tarasie widokowym. Krótka sesja i kierunek do wnętrza tego dołu. Zanim dotarliśmy na dół zdążyliśmy kilka razy nałapać odpowiednią ilość pomarańczowego błotka, umyć się w kałużach i nałapać ponownie ;>. Wygrzani słońcem i schłodzeni źródełkiem zdecydowaliśmy się na powrót, który przebiegł bezproblemowo. Nasza grupa Oranje rozdzieliła się w Zabrzu.

Minęło 9 tygodni od mojej wizyty w Wielkim Dole, a ślady błotka na rowerze dalej były widoczne ;). Dziś warstwa tego specyfiku została odnowiona ;>. Trzeba tam kiedyś wrócić jakąś większą ekipą. Posiedzieć, zrobić jakiś ogień, zrobić jakieś kiełby ;P, wody do gaszenia jest w trzy i trochę ;].

Kto dziś nie ruszył się z domu i nie wykorzystał dnia z krótką koszulką i krótkimi spodniami w tytule popełnił grzech i powinien sobie wyznaczyć karę! Jeśli nie umie sam, może poprosić znajomych tudzież swojego proboszcza :>.

PS ehhhh, że ten Vettel musiał to wygrać :/. Chociaż przyznać trzeba, że Alonso i Ferrari za dziś nie należało się NIC! Brawo Kubika ;>.

spotkanie pod krzyżem, o dziwo nikt nas nie gonił :P


zła droga, ale widoki dobre ;)


wskaźnikiem zrobionym na prędce moje pokazywanie gdzie jesteśmy i gdzie chcemy lub powinniśmy być ;P


wiedziałem, że to będzie mega fotka, kubush też wyczaił ten kadr ;P


panoramka, troche mniej zieleni niż 2 miesiące temu, poza tym bez zmian :)


Kuba i ja na tle kamieniołomu


Brygada RR aka Oranje TEAM


lubię pod słońce


red rocka wziąłem ze sobą do domu na czym się dało ;]


nowa definicja koloru białego, trzeba będzie pozmieniać w paru miejscach :]

Zabrzańska Masa Krytyczna (listopad)

Piątek, 12 listopada 2010 · Komentarze(0)
Kategoria masy
Nastał piątek, a więc tygodnia koniec i początek. Zależy od punktu siedzenia i kierunku patrzenia, dla mnie standardowo drugi piątek miesiąca był krytycznym piątkiem masowym.

Pogoda pod psem (nie mając na myśli nic złego w stosunku do tych najlepszych zwierzaków domowych ;P) od kilku dni, krótkie przebitki słońca przeplatane soczystymi opadami deszczu. Jednak bracik michał, zdesperowany i zmuszony przez tradycję wyruszył w czwartek zbadać miejsce na afterowe ognisko masowe. Po powrocie miał dobrą i złą wiadomość. Dobra była taka, że po ostatnim ognisku zostało kupę i jeszcze trochę drewna :>. Zła, że wszystko w około było mokre, włącznie z sezonowanymi już miesiąc patykami :P. Decyzja o tym czy ognisko będzie czy nie miała zostać podjęta po masie. Na starcie stawiłem się 10 minut przed startem, gdzie zgromadziło się około 40 rowerzystów - pełen podziw!. Ściskanie łapkinsów, pogaduszki, zdjęcia, informacja od naxa, żeby nie czekać na niego i startować, ponieważ PKP realizuje swoje cele ;). Ruszyliśmy obstawiani przez policję, straż miejską oraz karetkę. Chwilę później razem z kubushem zrobiłem wielkie "Oooooooooo!!!!" gdy na pierwszych czerwonych światłach Pan policjant wjechał sobie tak po prostu na skrzyżowanie zachęcając nas do tego samego :). Piękne to było!!!. Byłem już na wielu masach, ale jeszcze nigdzie nie spotkałem się z tak daleko idącą pomocą (pozdrawiam Pana w radiowozie na czele :> hehehe). Każde skrzyżowanie, rondo i światła zabezpieczone wybitnie wspaniale, włącznie z wysiadaniem i "ręcznym" kierowaniem ruchem ;P. Praca służb porządkowych na najwyższym dotąd nigdzie niespotykanym poziomie, a przecież masę zabezpieczali pierwszy raz, więc tym bardziej należą się brawa. Podobało mi się jak na skrzyżowaniu przy Politechnice, Pan policjant wysiadł, aby po raz kolejny pokierować ruchem i widząc nasz rozświetlony peleton uśmiechał się prawdziwym szczęściem :]. Wspomnieć muszę również o superaśnym przednim kole McArona, które kręcąc się wyświetlało napis i logo masy - respekt i dzięki za nową atrakcję. Ciekawym momentem był również człowiek z dziczy aka nax, który dołączył do nas przy Kauflandzie na swojej zmęczonej i ubłoconej 3-dniowymi Beskidami meridzie. Wielki Sza dla niego, za to co wyprawia z lekarskim zakazem jeżdżenia na rowerze ;)) hehehe.

Na mecie podziękowano wszystkim za udział i determinację oraz zaproszono na afterowe ognisko masowe ;]. Tak... postanowiliśmy, że się odbędzie ;). Nax miał benzynę, Serafin w plecaku przywiózł suche drewno, więc nie mogło być inaczej ;p. Pożegnałem się i każdy udał się w swoje miejsce przeznaczenia. Większość pojechała od razu na ognisko, a mniejszość (w tym ja) po Anię kobietę Kuby ;). Po krótko-dłuższym upływie czasu połączyliśmy się ponownie, aby w wyborowym towarzystwie przeciwstawiać się siłą natury, podtrzymywać ogień, rozmawiać oraz pichcić i wcinać kiełby :> (dzięki dla naxa i kubusha, za poratowanie pokarmem ;p). Po 3 godzinach oświetleni jak szaleni ruszyliśmy przez Zabrze do domów, w dalszym ciągi wzbudzając zainteresowanie imprezowych mieszkańców miasta.

Podsumowując była to najlepsza Masa Zabrzańska. Cieszy i dziwi zarazem fakt, że dopiero czwarta w swojej krótkiej historii, a osiągnęła już taki poziom pro, że nic zmieniać nie trzeba, a nawet nie można! ;). Na koniec chciałbym podziękować wszystkim znajomkom i nowopoznanym, którzy przybyli. Robi się Was coraz więcej i łatwiej byłoby wypisać kogo nie było, ale niech będzie, że jeszcze spróbuję: Małgosia, Ania, Karolina, Anika, Kira, Jenzor, klimk, daro, McAron, goofy, Tori, rychu, nax, Chemik, kubush, serafin, Janek, Daniel i Dżordż ;).

PS Dynia nie było, ale duchem był z nami :) (ehh ten gwóźdź).

PPS Nie mogę się doczekać aż odbędzie się ta parodia wyborów, która ma dać złudne wrażenie, że coś może się zmienić. Mam nadzieję, że kolejna Zabrzańska Masa Krytyczna odbędzie się już bez podpinających się pod nas niedoszłych (daj Boże) polityczków różnych frakcji. Chociaż może nie do końca. Może lepiej, gdy świnie dojdą do koryta, zaczną żreć i zapomną o otaczającym Świecie.

- oficjalna galeria masy
- galeria Goofy'ego

start


mikulczycki uphill z policją na czele


na znaku kierunki na GMK, KMK i BMK ;)


rozrabiamy na kolorowej masie 1


rozrabiamy na kolorowej masie 2


meta i różki w górze ;)


żywy ogień i miejmy nadzieję nieżywe kiełby ;)

Gliwicka Masa Krytyczna (listopad)

Sobota, 6 listopada 2010 · Komentarze(3)
Kategoria masy
Historia lubi się powtarzać, a w dodatku wielokrotnie. Podobnie jak miesiąc wcześniej byłem w Gliwicach, żeby powrócić do Zabrza, zjeść i pojechać do Gliwic. Tym razem miałem nieco więcej czasu niż poprzednio, czego nie może powiedzieć bracik mehow ;)(dosłownie wszedł zjadł i wyszedł). Kolejnym powtórzeniem była pogoda. Nie wiem jak robią to Gliwice i komu i ile płacą, ale od początku roku mają pogodę na zamówienie. Nieważne, czy przez 2 tygodnie było 5st. C. czy rano lało, na masę zawsze jest pogoda.

Po zjedzeniu lasagnii z biedronek wyruszyłem z bratem do Gliwic. Bez pośpiechu i gonitwy jechaliśmy sobie trasą standardową. Gdzie w okolicach Bravo prawie dostałem zawału i chciałem wjechać w krzaczory, gdy podjechało do mnie coś. Myślałem, że samochód tak blisko i zaraz zarobię co najmniej lusterkiem, ale NIE. Był to Artur z Katowickiej Masy na swojej "poziomce" ;p. Dalszą trasę odbyliśmy już wspólnie docierając na Kraka przez wydziały Politechniki Śląskiej. Na miejscu konkretna ilość ludzików, zwłaszcza jak na listopad. Widać pogoda zrobiła swoje, a raczej Grupa Trzymająca Władzę ;). Przywitanie z kim się dało, a dało się z wieloma. Bardzo miłe uczucie, gdy z masy na masę, ma się więcej rąk do uściśnięcia i imion do zapamiętania - podoba mnie się to wielce, że tak Kazikowo zaciągnę ;P. Spróbuję wymienić wszystkich obecnych znajomków, ale nie wiem czy dam radę ;) : Karolina, Anika, Kira, Eve, Jarek, Jenzor, Klimk, Daro, Gary, Goofy, Ejpok, Tori, Rychu, nax, audiobiker, Chemik, Pablow, Kubush, Serafin, pogodynek i Lukashs. Później nastąpił bardzo kolorowy przejazd, którym rozświetliliśmy Gliwice i co ciemniejsze uliczki ;). Trasa lekko zmieniona/skrócona (co było na duży plus) minęła mi bardzo szybko. Powodem były rozmowy o wszystkim z Eve od najładniejszego Treka na Śląsku, a później z rozmowy o wszystkim i o niczym z nowopoznaną Karoliną dzięki, której przejazd stał pod znakiem zapachu XS hmmmmmm :>.

Na mecie pamiątkowe zdjęcia, zwracanie zdobytych fantów, czyli zapachowej ukrain-szmaty oraz próba jazdy na Arturowej poziomce. Niestety próba nieudana, potrzebowałem więcej czasu, żeby się przestawić ;p. Na szczęście bez obrażeń i świadków mojej gleby, których było by więcej niż odsłon pewnego filmiku na youtubie ;). Na zakończenie udaliśmy się na afterparty, czyli ognisko na koronie stadionu XX-lecia. Frekwencja ogromna około 25 osób. Po opróżnieniu bidonów i zakończeniu rozmów o przedwojennym Zabrzu, ruszyłem z bracikiem do domu. Dzień i noc idealne na jeżdżenie, dlatego podjechaliśmy jeszcze na Macieja zatankować wodę i wróciliśmy na okrętkę do domu.

Bardzo pozytywna masa.
"Pooooodooooobałaaaaa mi sięęęęęę! Taka gruba, ale mi się podobała" :>

- oficjalna galeria masy
- galeria Goofy'ego

ciepły to był dzień, 18 stopni o godz. 11 ;)


rozmowy z matrixowym wirusem ejpokiem ;p


szykowanie do startu


grupowo na mecie


smakowanie poziomki ;P


płonie ognisko w... no nie w lesie ;P


zdecydowanie LUBIMY TO! ;>


podziekowania za zdjecia dla Goofy'ego, Rycha i naxa.