Wpisy archiwalne w kategorii

masy

Dystans całkowity:604.30 km (w terenie 46.50 km; 7.69%)
Czas w ruchu:38:34
Średnia prędkość:15.67 km/h
Maksymalna prędkość:42.80 km/h
Suma podjazdów:790 m
Liczba aktywności:15
Średnio na aktywność:40.29 km i 2h 34m
Więcej statystyk

Gliwicka Masa Krytyczna (sierpień)

Piątek, 6 sierpnia 2010 · Komentarze(4)
Kategoria masy
O 14 zrobiło się tak ciemno, że musiałem pozapalać światła w domu i wyłączyć to co najcenniejsze, czyli komputra ;). Były obawy przed dzisiejszą masą, na szczęście po 30 minutach rozpogodziło się, a pani burza poszła robić rozpieprz gdzieś indziej.

Umówiony z naxem, znów odbyłem tradycyjne czekanie pod jego blokiem ;p po czym mogliśmy wyruszyć w stronę Gliwic. Bracik od samego początku rzucił dość duże tempo. Jechał bez licznika, więc nie wiedział, która godzina i ile mamy na cyferblacie. Zaczęliśmy się zmieniać dalej utrzymując narzuconą przez Michała prędkość. To w efekcie końcowym sprawiło, że na Placu Krakowskim byliśmy 13 minut przed czasem ;). Sprawiło także, że poczułem się bardzo słabo. Moja w tym wina, bo imprezowanie do 6 rano i jedzenie obiadu zaraz przed wyjściem połączone z gonitwą nie mogło dać niczego dobrego.

Przejazd bardzo senny, co chwilę ziewam i bardzo mi się dłuży. Jednak rozmowy i żywiołowe reakcje kierowców i przechodniów sprawiają, że robi się miło ;). To pierwsza tak mocno doceniona masa. Zapewne powodem jest trwające Tour de Pologne, kiedy to wszyscy jesteśmy kolarzami ;). Po masie udaliśmy się na afterowe ognisko na stadion XX-lecia, gdzie miała miejsce konsumpcja produktów lidlowych oraz podejrzanych gum od Aniki :p.
O 21 wyruszyliśmy w drogę powrotną do Zabrza, aby zdążyć (udało się) przed kolejnym burzo-deszczem.

PS z uwagi na jadący za nami autobus nr 32 z kibolami w środku, trasa masy uległa lekkiej modyfikacji, co i tak nie pomogło i Górnik jak tradycja nakazuje przegrał 0:2 buahahahahahaha :))))).

- oficjalna galeria masy
- galeria mariusza
- galeria goofy'ego
- galeria rb rowerek

odprawa


masowe dziewczyny


peleton przodek


peleton tyłek


Team Zabrze


radosne prztulańce na zakończenie


after stadionowy


ognisko

Gliwicka Masa Krytyczna (lipiec)

Piątek, 2 lipca 2010 · Komentarze(2)
Kategoria masy
Dzień masakrytyczny, ponieważ to pierwszy piątek miesiąca i jechała wtedy masa w Gliwicach. Z uwagi na obawy co do wyniku meczu Holandia - Brazylia, a dokładnie co do regulaminowego zakończenia spotkania, postanawiam z rana pojeździć trochę z bracikiem.

W moich notatkach mam, że zrobiłem w ten dzień 8km w terenie, a więc musieliśmy jeździć po jakimś lesie. Niestety nie pamiętam dokładnie po którym ;), miechowickim czy maciejowskim. Wpis robie dopiero po dwóch tygodniach, więc mogę nie!? ;P. Stawiam na Macieja, bo coś mi świta, że widziałem wtedy radiostację hahaha. O godzinie 16:00 byliśmy już przed telewizorem na wielkim wydarzeniu tych Mistrzostw. Warto było zaryzykować poświęcenie masy dla tego meczyku, w którym po 90 minutach lepsze okazały się pomarańczki! ;). To pozwoliło nam zaatakować Gliwice i spróbować dołączyć do masowiczów. Pod forum dojechaliśmy o 18:40 gdzie zaistniała obawa, że już pojechali. Zdecydowaliśmy się szukać peletonu gdzieś na Gliwicach. Kierunek wiadukt kolejowy, gdzie dosłownie wpadamy na peleton, który jak się później okazało wyruszył nieco później z uwagi na 2 laćki w grupie ;)) (dzięki nax i gregory ;p).

Cały przejazd bardzo, bardzo fajny. Najbardziej rozmowna masa w mojej trochę ponad rocznej kolekcji. Dużo relacji z wcześniej wspomnianego meczu, ponieważ wiele osób nie widziało. Do tego konwersacje z Aniką (której dawno nie widzieliśmy), Eve (na temat jej super nowego rowerku), Markiem, Dyniem, Garym, Chemikiem i jeszcze paroma innymi osobami, których już nie pamietam ;) (powód ten sam co wcześniej :P).

Po masie miało odbyć się afterowe ognisko, niestety z bracikiem odpuściliśmy z uwagi na kolejny mecz Urugwaj - Ghana rozpoczynający się o 20:30. Warto było wrócić, wspaniałe widowkisko zakończone karnymi. Emocje, emocje i jeszcze raz emocje oraz wygrana Urugwaju (na szczęście).

Oficjalna galeria

bracik, speed (Marek) i ja bounce'ujący w rytm muzyki od audiobikera jadącego obok :)


Anika i ja, czyli dwie meridki się spotkały i kilka razy swe drogi skrzyżowały :P (bez gleb ;D)


resztki masy, te rozmowne resztki :)

Gliwicka Masa Krytyczna (maj)

Piątek, 7 maja 2010 · Komentarze(1)
Kategoria masy, rowerowanie
Sprowokowany telefonem, dzień zacząłem od drobnego rowerowania po Zabrzu. Dobrze, bo mogłem sprawdzić rower przed wyjazdem na masę do Gliwic. Było nowe ustawienie bloku, inna wysokść siodła, nowy kolor amora no i w końcu licznik!! (Tak, teraz bede statsiarzem ;))). Była też merida cross kolegi, która potrzebowała pomocy hamulcowej. Po szybkim serwisie 28" koła odwdzięczały sie błyskawicznymi ucieczkami na prostych asfaltach :P. Nowe ustawienia zostały zaakcpetowane, nawet amor zaczął działać lepiej niż kiedykolwiek :). Uradowany wróciłem do domu.

Podczas wiosłowania łyżką w fasolowej nawiedził mnie nax i cusek. Napili się, narobili rumoru, pozwolili zjeść banana i kazali sie ubierać. 15 minut później w naxowym domku dokonała się metamorfoza na styl "a la po maturze" ;)) (niestety nie mieliśmy czerwonych stringów). Nawet rowery otrzymały swoje maskotki na szczęście. Był naxowy tygrysek, był cuskowy lemurek, noo i mój łosiopies.

Do Gliwic pojechaliśmy zwartą kolumną z Bliskiego i Dalekiego Wschodu. Na miejscu odbyło się losowanie kasku, który wygrała nowopoznana pani Ania. (My to wiedzieliśmy, Ona to wiedziała, więc po co to losowanie? ;P ;) hie hie hie). Pierwszy raz dołączył do nas Maciek z Sandersem. Ubrani w fajowe, wielkie, niebieskie kaski stali się atrakcją majowej masy :). Odwiedziliśmy także Dom Dziecka, na który już po raz drugi zbieraliśmy pieniądze. Fajnie, dzieciaki miały radochę widząc ponad 100 kolorowych rowerów. Jeden nawet chciał przywłaszczyć sobie naxowego trygryska (nax! szkoda wielka jak niedźwiedzica na niebie, że mu go nie dałes ;(( ) Co jeszcze zwróciło moją uwagę? Duża ilośc aparatów, pstrykali, kręcili i mam nadzieje, że do sieci wszystko wrzucili. Ilość kobiet, jakoś wydało mi się, że było więcej niż zawsze, ale może się mylę. Szkoda, że nie udało się pobić rekordu ilości osób z przed roku. W ogóle, właśnie zdałem sobie sprawę, że była to moja 12 masa krytyczna, a więc swój mały jubileusz miałem wczoraj. Dobrze, że ubrałem koszulę i krawat :).

Po masie miały miejsce rozmowy dotyczące sobotniego ogniska integracyjnego. Mam nadzieję, że frekwencja dopisze, bo pogoda na pewno nie. Będzie padać ;P.

linki do galerii zdjęć:
-naxowa galeria
-masowa galeria
-goofowa galeria

film z majowej masy krytycznej - POLECAM!


a la matura :)


niebieskie kachole


masończycy


jest okej

WPKiW oraz Katowicka Masa Krytyczna (kwiecień)

Piątek, 30 kwietnia 2010 · Komentarze(2)
Kategoria masy
Amorowych historii ciąg dalszy. Tym razem z kupnem lakieru bezbarwnego i papieru 2000. Wybudowali 3 razy większego Praktikera niż poprzedni, a ja muszę kupować na alledrogo, albo po okolicznych wioskach (Wieszowa), paranoja jakaś.
Ostatni piątek miesiąca, co oznaczało że Katowice się mobilizują i wzywają wszystkich dwukółkowych do podobnych czynności. Na masie miałem zaprezentować swojego amora po zmianie koloru skóry, niestety po raz kolejny nie udało się i jechałem na naxowym 26-ścio-złotowym ;). Mój potrzebował kolejnego malowania, ale na szczęście już czeka na montaż.

Nax przed wyjazdem poprosił mnie, abym zajechał do Madaja po neopren na tylny trójkąt. Jeszcze mu tego nie wybaczyłem ;p, a na samą myśl dostaję drgawek. Z tego co działo się w sklepie możnaby nakręcić 5 odcinków M jak Miłość i 10 Klanu. (2 osoby w kolejce, sprawdzanie wszystkich pompek i dętek, przykrecanie 1 śrubki przez dwóch pracowników, 3 drzwiowa zawalidroga, szukanie odpowiednich drobnych). Określiłem to mianem ZNP (Zespołu Napięcia Przedmajowego), za przeproszeniem, ludziom dosłownie odpierdoliło, czego świadkami byliśmy także póżniej na drogach w stronę Katowic.

Szczęśliwie osiągnęliśmy park w Chorzowie. Wcześniej rozkoszując się widokami pięknych polskich kobiet i korzystając z dobrych rad carrefourowego ochroniarza, dzięki którym zakupiliśmy napoje mijając ZNP-owe kolejki. Potem kręciliśmy już po parku. Dawno tam nie byłem i zapomniałem jak ładny jest. W sam raz na romanticzne spacery we dwoje ;). Odwiedziliśmy Planetarium, gdzie nax próbował coś sobie zrobić :P. Poźniej krótki odpoczynek nad wodą i szuranie pod teatr, ponieważ godzina nas zaskoczyła.

Zdążyliśmy dojechąć. Na miejscu czekała już spora grupka masowiczów. Niektórzy z nich byli przesłuchiwani przez miłość mojego życia nr (niepamietam :P) , którą była reporterka TV Silesia. Po paru oświadczeniach organizacyjnych Cuska, ruszyliśmy. Nax namówił mnie do ubrania kamizelki, chociaż widząc tylu jaskrawo-zielonych nie byłem przekonany :). W sumie dobrze, że ubrałem, bo udało się zablokować parę skrzyżowań, co przypomniało mi, dlaczego tak lubię Katowicką Masę Krytyczną. Trasa przebiega przez centrum, ścisłe centrum, gdzię jesteśmy zauważalni.

Po masie udaliśmy się na afterparty masowe do WPKiW, gdzie udało się poznać kilku nowych bikerów różnego rodzaju. Były szosy, fulle, streety, hardy i hardfulle ;). Były ciekawe rozmowy, o których pisać można tylko w obecności telewizyjnego, czerwonego kółka. Był także "rowerowy dywan" , określenie opatentowane przez bracika :].

Po zapadnięciu zmroku skierowaliśmy się w stronę Zabrza, odprowadzając po drodze nie w pełni oświetlonego Cuska. Z powrotem jechało się przyjemniej, bo chłodniej, no i bracik "ciągnął" na podjazdach :].

Fotki z naxowego aparatu.

przeprosty w parku :)


mniejsze ufo, większe jest w Katowicach


siemano shimano


masakra-tyczna


rowerowy dywan

I rocznica Gliwickiej Masy Krytycznej (kwiecień)

Piątek, 9 kwietnia 2010 · Komentarze(3)
Kategoria masy
Pierwsza jazda w 2010r.
O mały włos by się nie odbyła, ponieważ pojawiły się pewne problemy amorowe.
Na szczęście koleżanka Ola podała pomocne koło i użyczyła swojego holendra.
To zmusiło mnie do ubrania się w odpowiedni jak na taki rower i okazję sposób.
W jeanach, koszuli, szledziu i marynarce wskoczyłem na rower i pomknąłem do Gliwic.

Pierwsze kilometry poświeciłem na naukę jazdy i przypominanie sobie, jak to było kiedyś na Karliku 21 (hamowanie pedałem do tyłu :P). Po kilku minutach jechało się już całkiem przyzwoicie.

Na masie wzbudziłem dość duże zainteresowanie, zwłaszcza dziewczyn na chodnikach podczas przejazdu ;). Masa bardzo radosna i bezproblemowa, cały czas umilana przez pewnego audiobikera z głosnikami zamontowanymi na rowerze. Na koniec przyjęcie z okazji pierwszej rocznicy Gliwickiej Masy Krytycznej. Picie, szamanie ("czarno-białe" ciasto było naj naj naj...),gazetka ,ogłoszenia duszpasterskie i konkursy z nagrodami - wszystko bardzo przyjazne dla rowerzystów.

Na koniec awaria w holendrze. Podczas powrotu tylne koło złapało centrę i zaczęło ocierać o osłonę. Na szczęście udało się dojechać do Zabrza na afterowo-zapalantowo-żubrowy plener :).
Dzieki wszystkim.

Oficjalna galeria

sesja przed odjazdem :P


masowicze


latający holender


grupa zabrzańska


after za palantem