Kolejny "pierwszy" w tym roku
Wtorek, 20 kwietnia 2010
· Komentarze(6)
Kategoria rowerowanie
Kwietniowy wtorek i zastanawianie się co można zrobić z pozostałą resztą dnia. Z uwagi, że pora już dość wiekowa była, plany musiały być odpowiednie. Decyzja zapada, jedziemy na osiedle Młodego Górnika, nad tak zwany "nietoperzowy staw". Nazwę nadałem mu rok wcześniej, gdy karmiłem tam gacki kamykami :). Szybkie info do naxa, czy przypadkiem nie chce się zabrać z nami. Okazuje się jednak, że nax robi jakieś ka-emy, po zabrzańskich bezdrożach, co oznajmia mocno zdyszanym głosem. Prosi o chwilkę czasu, aby zdażyć do nas dojechać. Oczywiście dajemy mu ją (tym razem nieodpłatnie ;P).
Po 15min kręcimy już w stronę młodego-nietoperzowego, dróżka pusta, równa i przyjemna. Nax oprócz krecenia korbą kręci też swoją digitalowa camera hd ;).
Po dotarciu na miejsce stwierdzamy, że poza poziomem wody, który wzrósł nic się nie zmieniło, nawet łabędź ten sam. Przysiadamy na sekund parę, aby rozkoszować się widokiem zachodzącego słońca. Wtedy też dostrzegam na sobie darmozjada. Zaatakował mnie kleszcz!!!. Piewszy w tym roku widziany na żywo, w obecności świadków i fleszy aparatów. Chodził sobie po przedramieniu i szukał miejsca, gdzie mogłby w spokoju raczyć się moimi płynami. Ubiłem gałgana w mgnieniu oka dzięki czemu (tfu tfu) moje życie dalej pozostaje wolne od kleszczy (nigdy nie miałem i nie zamierzam mieć). Zagadkowe jest jego pochodzenie, ponieważ jechaliśmy non stop asfaltem, żadnych krzaczorów itp. w dodatku jest 20 kwietnia, więc dablju ti ef!? Czyżby długa i sroga zima nie miała wpływu na te nikomu niepotrzebne roztocza? Szkoda.
Po zachodzie kierujemy się do centrum. Jak to ostatnio bywa, pada dezycja o spotkaniu z włochatymi. Kupujemy i jedziemy na miejscówke za palantem. Daty wskazują, że zwierzaki aż rwą się do szyjek butelek ;). Spotykamy dwóch kolejnych kompanów do "rozmowy", niestety nie są oni przyjaciółmi wesołych żubrów... jeszcze ;).
ich troje
jak widać wody troszku więcej
nietoperzowy :)
krwiopijca
bo data ma znaczenie!!!
naxowy filmik
.
Po 15min kręcimy już w stronę młodego-nietoperzowego, dróżka pusta, równa i przyjemna. Nax oprócz krecenia korbą kręci też swoją digitalowa camera hd ;).
Po dotarciu na miejsce stwierdzamy, że poza poziomem wody, który wzrósł nic się nie zmieniło, nawet łabędź ten sam. Przysiadamy na sekund parę, aby rozkoszować się widokiem zachodzącego słońca. Wtedy też dostrzegam na sobie darmozjada. Zaatakował mnie kleszcz!!!. Piewszy w tym roku widziany na żywo, w obecności świadków i fleszy aparatów. Chodził sobie po przedramieniu i szukał miejsca, gdzie mogłby w spokoju raczyć się moimi płynami. Ubiłem gałgana w mgnieniu oka dzięki czemu (tfu tfu) moje życie dalej pozostaje wolne od kleszczy (nigdy nie miałem i nie zamierzam mieć). Zagadkowe jest jego pochodzenie, ponieważ jechaliśmy non stop asfaltem, żadnych krzaczorów itp. w dodatku jest 20 kwietnia, więc dablju ti ef!? Czyżby długa i sroga zima nie miała wpływu na te nikomu niepotrzebne roztocza? Szkoda.
Po zachodzie kierujemy się do centrum. Jak to ostatnio bywa, pada dezycja o spotkaniu z włochatymi. Kupujemy i jedziemy na miejscówke za palantem. Daty wskazują, że zwierzaki aż rwą się do szyjek butelek ;). Spotykamy dwóch kolejnych kompanów do "rozmowy", niestety nie są oni przyjaciółmi wesołych żubrów... jeszcze ;).
ich troje
jak widać wody troszku więcej
nietoperzowy :)
krwiopijca
bo data ma znaczenie!!!
naxowy filmik
.