Piątek, tygodnia koniec i początek
Piątek, 23 kwietnia 2010
· Komentarze(4)
Kategoria rowerowanie
Nastał piątek, spoglądając za okno z nieba wyczytuję jedno słowo... WYJDŹ!!! Nie chcąc popełnić grzechu ciężkiego zaczynam planować ten ostatni, pierwszy dzień. Przypominam sobie o niezrealizowanym od ponad roku celu, którym jest las miechowicki za os. Helenka. Niby blisko, ale jakoś zawsze umykał on rowerowemu oku. Zbieram siły i rzucam pomysłem w brata, w końcu od tego ma się brata, żeby w niego ciskać różnymi rzeczami ;). Szybka akceptacja i pełna mobilizacja, jedziemy!
Trasa pędzi, zwalnia, skręca, zawraca. Niestety ma pecha, planujemy ją w trakcie. Fruniemy przez Mikulczyce, maciejowski las, Czekanów, Szałszę, Świętoszowice, Grzybowice i Rokitnice. Tam wjeżdamy w las, gdzie ostatnio wpadliśmy na krowo-dzika. Droga, jeśli ziemię potraktowaną traktorami i hektolitrami wody można nazwać drogą wiedzie w stronę Helenki. Tereny dobrze znane i lubiane, więc bez problemu przebijamy się przez nią ;), aby wjechać w obrany cel. Już na samym poczatku atakują nas 2 ostre podjazdy, jeden po drugim. Lubię, co nie powstrzymało mnie przed rzuceniem paroma kawałkami mięsa w nieskończoność :]. Las miechowicki wciąga, jeździmy każdą możliwą ścieżką, Są podjazdy, są zjazdy, są jeziorka, są bajorka i jest klops! ;P. W pewnym momencie gubimy się, jak to ktoś kiedyś mowił/śpiewał "nie ma niczego", a lepiej (imho poprawnie! :P) jest nic, albo nie ma wszystkiego :). Są drzewa, są krzaczory, są rzeczki, ale one nie prowadzą do cywilizacji, nie da się po nich jechać. Prowadzimy rowery, przedzierając się przez leśną gęstwine. Po około 15 minutach znajdujemy ścieżkę, dosiadamy bajki i obieramy kierunek zachodni. Jednak słońce bywa pomocne nie tylko podczasz opalania.
Z uwagi, że rano przyszedł lakier na amorka, muszę odebrać od naxa moje rurki połączone podkową. Za radą pana Cugowskiego wrzucamy piąty bieg, aby zdążyć przed wyjazdem naxa na Bytomska Masę Krytyczną. Udaje się, weseli odprowadzamy go na miejsce spotkania z zachodnią kolumna. Na skrzyżowaniu Wolności i De Gola (nie chciało mi się pisać ;P) dołącza klimek. Chłopaki próbują namówić nas na Bytom. Stety, niestety nie jesteśmy w stanie, nawet gdybyśmy chcieli. Żołądki puste, ciuchów brak oraz inny plan na piątek mówią za nas "NIE". Trochę szkoda, bo ekipa z Gliwic okazuje się ogromna , chętnie pojechałoby się taka bandą. Nasz plan był inny, wykorzystaliśmy na maxa to co oferował dzień. Jeździliśmy jak, gdzie i kiedy chcieliśmy, a nie jak pan na literkę n, który spedził cały przed i trochę popołudnia w domu, aby wieczernikiem pojeździć po asfaltach (bez skojarzeń, chyba, że o czymś nie wiem ;p).
Powrót do domu, regeneracja i malowanie amora, o czym więcej kiedyś.
Potem sen, ponieważ jutro mega dzień, ale ciiiiiiiiiii, bo jeszcze o tym nie wiem ;).
strumyczydło
szczury z hipermarketu
staw helenkowski
co znami będzie, gdy spotkamy się na zakręcie?
postój widokowy
droga nie wiadomo skąd i nie wiadomo dokąd ;)
dwóch co na masę pojechało i jeden co był w tych okolicach wcześniej
Trasa pędzi, zwalnia, skręca, zawraca. Niestety ma pecha, planujemy ją w trakcie. Fruniemy przez Mikulczyce, maciejowski las, Czekanów, Szałszę, Świętoszowice, Grzybowice i Rokitnice. Tam wjeżdamy w las, gdzie ostatnio wpadliśmy na krowo-dzika. Droga, jeśli ziemię potraktowaną traktorami i hektolitrami wody można nazwać drogą wiedzie w stronę Helenki. Tereny dobrze znane i lubiane, więc bez problemu przebijamy się przez nią ;), aby wjechać w obrany cel. Już na samym poczatku atakują nas 2 ostre podjazdy, jeden po drugim. Lubię, co nie powstrzymało mnie przed rzuceniem paroma kawałkami mięsa w nieskończoność :]. Las miechowicki wciąga, jeździmy każdą możliwą ścieżką, Są podjazdy, są zjazdy, są jeziorka, są bajorka i jest klops! ;P. W pewnym momencie gubimy się, jak to ktoś kiedyś mowił/śpiewał "nie ma niczego", a lepiej (imho poprawnie! :P) jest nic, albo nie ma wszystkiego :). Są drzewa, są krzaczory, są rzeczki, ale one nie prowadzą do cywilizacji, nie da się po nich jechać. Prowadzimy rowery, przedzierając się przez leśną gęstwine. Po około 15 minutach znajdujemy ścieżkę, dosiadamy bajki i obieramy kierunek zachodni. Jednak słońce bywa pomocne nie tylko podczasz opalania.
Z uwagi, że rano przyszedł lakier na amorka, muszę odebrać od naxa moje rurki połączone podkową. Za radą pana Cugowskiego wrzucamy piąty bieg, aby zdążyć przed wyjazdem naxa na Bytomska Masę Krytyczną. Udaje się, weseli odprowadzamy go na miejsce spotkania z zachodnią kolumna. Na skrzyżowaniu Wolności i De Gola (nie chciało mi się pisać ;P) dołącza klimek. Chłopaki próbują namówić nas na Bytom. Stety, niestety nie jesteśmy w stanie, nawet gdybyśmy chcieli. Żołądki puste, ciuchów brak oraz inny plan na piątek mówią za nas "NIE". Trochę szkoda, bo ekipa z Gliwic okazuje się ogromna , chętnie pojechałoby się taka bandą. Nasz plan był inny, wykorzystaliśmy na maxa to co oferował dzień. Jeździliśmy jak, gdzie i kiedy chcieliśmy, a nie jak pan na literkę n, który spedził cały przed i trochę popołudnia w domu, aby wieczernikiem pojeździć po asfaltach (bez skojarzeń, chyba, że o czymś nie wiem ;p).
Powrót do domu, regeneracja i malowanie amora, o czym więcej kiedyś.
Potem sen, ponieważ jutro mega dzień, ale ciiiiiiiiiii, bo jeszcze o tym nie wiem ;).
strumyczydło
szczury z hipermarketu
staw helenkowski
co znami będzie, gdy spotkamy się na zakręcie?
postój widokowy
droga nie wiadomo skąd i nie wiadomo dokąd ;)
dwóch co na masę pojechało i jeden co był w tych okolicach wcześniej