Nocny trip w nieznane

Piątek, 16 lipca 2010 · Komentarze(2)
Kategoria rowerowanie
Piątkowa noc minęła pod znakiem dwóch kółek, chociaż powinienem napisać lamp :).
O 21:30 wyruszyłem z bracikiem do Gliwic na umówione spotkanie. O 22 na Placu Krakowskim byli już wszyscy obecni, wszyscy oprócz naxa, który to prysznicował się w momencie naszego wyjścia :). Gdy już dotarł na miejsce okazało się, że chcąc nie chcąc dzielimy się na tych, którzy mają lampy i tych którzy ich nie mają. Bo czym mógł być mój lampion za parę złociszy w porównaniu do elektrowni jakie parę osób miało na swoich rowerach (zwłaszcza Jacek z akumulatorem podsiodłowym :P.

Po krótkiej odprawie nasza szczęśliwa siódemka (Anika, Gregory, Gary, Jacek, nax , bracik i ja) wyruszyła w tereny. Nie pamiętam dokładnie trasy i pewnie nie byłbym w stanie jej powtórzyć nawet w ciągu dnia ;p. Pamiętam, że jechaliśmy drogą rowerową w Gliwicach (nawet nie wiedziałem, że taka jest :P), potem przez bardzo zjawiskowy park, w którym były ciekawe drzewa, później przez pola i lasy, aby w końcu końców znaleźć się w Rachowicach (chyba ;p). Tam pojeździliśmy między drzewami, drewnianymi mostkami oraz bagnami. Trasa bardzo miła dla fulli, których było aż 3, jednak hard taile i hard fulle tez sobie poradziły ;). O dziwo cała terenowa trasa suchutka, tylko asfalty wprowadzające i wyprowadzające z Gliwic mokre. W lesie nie spotkaliśmy żadnych zwierząt, pewnie dlatego, że byliśmy za głośno i przywoziliśmy ze sobą światłość. (tzn. kto przywoził ten przywoził ja z niej korzystałem :P). Jakoś po północy szosowo skierowaliśmy się w stronę Gliwic. Tempo super, licznik cały czas oscylował w okolicach 30stki, a jedyna w grupie kobieta bardzo sobie pozwalała (klawa sprawa :>).

Ogólnie byliśmy atrakcją zarówno ludzi jak i pewnie zwierząt. Myślę, że dla kogoś patrzącego z boku musiał to być bardzo interesujący widok, Tym bardziej jeśli wytoczyło się właśnie z knajpy i ledwo łapało się pion, a tu jacyś śmigacze na rowerach po omacku bziuuuuuuuum ;p. Meta odbyła się pod radiostacją, tej nocy w przeciwieństwie do nas bardzo ociemniałą. Tam nastąpiły pierwsze (szkoda, że nie mieliśmy jakiegoś aparata) i jedyne komórkowe zdjęcia. Po zjedzeniu i wypiciu tego co zostało rozjechaliśmy się.

Podsumowując dzień tzn. noc ;P , kiedy się dało, kiedy się chciało i kiedy się mogło. Licznik pokazał dystans 60km, a ja nie odczułem tego zupełnie. Jednak nie było już pomysłów gdzie dalej, a na siłę to tak nieładnie.

siedzenie


stanie


leżenie

Komentarze (2)

nie chcielismy przeszkadzac ;)

razor84 17:33 poniedziałek, 19 lipca 2010

ta, nie bylo pomyslow. po prostu zescie uciekli

nax 00:02 poniedziałek, 19 lipca 2010
Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa asiep

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]