Wpisy archiwalne w miesiącu

Sierpień, 2010

Dystans całkowity:485.80 km (w terenie 64.00 km; 13.17%)
Czas w ruchu:24:09
Średnia prędkość:20.12 km/h
Maksymalna prędkość:45.50 km/h
Suma podjazdów:490 m
Liczba aktywności:18
Średnio na aktywność:26.99 km i 1h 20m
Więcej statystyk

depeszowa 101

Wtorek, 10 sierpnia 2010 · Komentarze(0)
Kategoria rowerowanie
Dzień nie potrafił, chociaż nie, to ja nie potrafiłem się zacząć ;p. Objaw bardzo normalny, gdy śpi się za długo. Było słonecznie, ale nie gorąco, w sam raz żeby coś porobić. Szkoda było marnować tak dobrą pogodę na rower, a tym bardziej na jeżdżenie bez celu.

O godzinie 14 postanawiam bryknąć się z bracikiem na Pławniowice. Spakowałem najpotrzebniejsze rzeczy serwisowe w tym antyścianowce w postaci sznikersa, banana i jagodzianki i wyruszyliśmy w drogę. Dobra jazda z jeszcze lepszymi braterskimi zmianami. Ostatnio w nawyk weszło Michałowi robienie za sobą "próżni" ;), a przez brak licznika czasami nie zdaje sobie sprawy z tego jak ciśnie ;>. Myślę, że gdyby nie rzeźbienie przez Maciejów i budowę A1, to udałoby się w 1h zajechać na miejsce. Na pławkach więcej ratowników niż luda w wodzie, do której oczywiście nie weszliśmy. Podczas leżenia na trawie doszliśmy do wniosku, że to dobry dzień żeby pyknąć sobie setkę ;), tym bardziej, że kolega miał urodziny ;P. Po godzince leżenia niechętnie wrzucamy swoje ciała na rowery, ale tak to już jest, jak się dojechało, to trzeba wrócić. Droga nazot pomimo większej ilości podjazdów wykonana w tym samym tempie co wcześniej. Znów bracik sobie pozwala, w pewnym momencie daje mi taki tunel, że jedziemy 44km/h , a ja kręcę bez żadnego wysiłku :>, superaśna sprawa. Po powrocie w domowe okolice odwiedzamy solenizanta, oglądamy zachód słońca, jedziemy na nietoperzowy staw, a na koniec spotykamy koksownie Jadzie :).

Pod domem uderza w nas piękna, depeszowa sto jedynka, co rysuje bananowe rogale na naszych dziobach :D. W nagrodę i całkiem przypadkiem dzień kończy się piwkiem w gronie znajomych. W ogóle cała trasa obfitowała w spotykanie ludzi, z którymi dawno się nie rozmawiało, co po zjedzeniu zupy kalafiorowej i pierogów z mięchem pozwolilo zasnąć w bardzo pozytywnym nastroju ;].

PS skoro depeszowa 101, to śpiewająco stwierdzę, że ciągle mi mało :P



meridka odpoczywa


szuszenie koszulin


koło koło banana


zachodek


bo kobieta musi być niższa od mężczyzny ;)


bo lubie konturówki ;P


ona ma siłę oraz nieleczoną anginę

Gliwicka Masa Krytyczna (sierpień)

Piątek, 6 sierpnia 2010 · Komentarze(4)
Kategoria masy
O 14 zrobiło się tak ciemno, że musiałem pozapalać światła w domu i wyłączyć to co najcenniejsze, czyli komputra ;). Były obawy przed dzisiejszą masą, na szczęście po 30 minutach rozpogodziło się, a pani burza poszła robić rozpieprz gdzieś indziej.

Umówiony z naxem, znów odbyłem tradycyjne czekanie pod jego blokiem ;p po czym mogliśmy wyruszyć w stronę Gliwic. Bracik od samego początku rzucił dość duże tempo. Jechał bez licznika, więc nie wiedział, która godzina i ile mamy na cyferblacie. Zaczęliśmy się zmieniać dalej utrzymując narzuconą przez Michała prędkość. To w efekcie końcowym sprawiło, że na Placu Krakowskim byliśmy 13 minut przed czasem ;). Sprawiło także, że poczułem się bardzo słabo. Moja w tym wina, bo imprezowanie do 6 rano i jedzenie obiadu zaraz przed wyjściem połączone z gonitwą nie mogło dać niczego dobrego.

Przejazd bardzo senny, co chwilę ziewam i bardzo mi się dłuży. Jednak rozmowy i żywiołowe reakcje kierowców i przechodniów sprawiają, że robi się miło ;). To pierwsza tak mocno doceniona masa. Zapewne powodem jest trwające Tour de Pologne, kiedy to wszyscy jesteśmy kolarzami ;). Po masie udaliśmy się na afterowe ognisko na stadion XX-lecia, gdzie miała miejsce konsumpcja produktów lidlowych oraz podejrzanych gum od Aniki :p.
O 21 wyruszyliśmy w drogę powrotną do Zabrza, aby zdążyć (udało się) przed kolejnym burzo-deszczem.

PS z uwagi na jadący za nami autobus nr 32 z kibolami w środku, trasa masy uległa lekkiej modyfikacji, co i tak nie pomogło i Górnik jak tradycja nakazuje przegrał 0:2 buahahahahahaha :))))).

- oficjalna galeria masy
- galeria mariusza
- galeria goofy'ego
- galeria rb rowerek

odprawa


masowe dziewczyny


peleton przodek


peleton tyłek


Team Zabrze


radosne prztulańce na zakończenie


after stadionowy


ognisko

Tour de Pologne (Katowice)

Wtorek, 3 sierpnia 2010 · Komentarze(3)
Kategoria rowerowanie
Ustawiłem się z naxem na wizytację Katowickiego etapu Tour de Pologne. Oczywiście trzeba było czekać na gałgana przez co jeszcze przed wyjazdem dopadła nas ulewa. Jednak przygotowani na nią psychicznie i fizycznie ruszyliśmy w stronę końca Świata, gdzie ponoć mieli pojawić się kolarze ;).

Do Chorzowa włącznie jechaliśmy w deszczu miło chłodzącym nasze rozgrzane głowy i łydki. Tam na jednym z podjazdów nax wykonuje najbardziej profesjonalną glebę tego sezonu. Jedzie przede mną i w momencie, gdy przecina tory tramwajowe postanawia zamienić się w szynobike. Transformacja była krótka, ponieważ po chwili znów chciał stać się rowerem. Druga przemiana została okraszona iskrami, krwią i lakierem z ramy. Na szczęście pad był bardzo udany (nax zdolny do jazdy), więc po krótkim serwisie (odblokowanie kierownicy za pomocą kopa :P) i rozdaniu kilku autografów przerażonym klientom Żabki ruszyliśmy dalej ;).

W Katowicach tłumy, ulice poblokowane, chodniki zapełnione, więc za jazdę obieramy sobie z bratem torowisko, aby dostać się pod SCC. Do centrum dojeżdżamy przed czasem i na pierwszą miejścówkę obieramy rondo przy Korfantego. Tam pierwszy raz w życiu widzę peleton. Fajni kolorowi są i niestety szybcy! Śmignęli tak szybko, że nie zdążyłem się skupić chociaż na jednym rowerze :P. Na szczęście jeszcze 8 pętelek przed nimi, więc trochę okazji będzie. Co przejazd peletonu zmieniamy miejsce obserwacji, leci jedyny bidon tego dnia, niestety łapie go jakiś gościu ;(. Na wyjściu z ronda w stronę Sosnowca kilka razy udaję nam się jechać równolegle i prawie równo ;) z peletonem, super widok i uczucie! W końcu można popatrzeć na nich dłużej niż 2 sekundy i skupić się na konkretnych kolarzach ;p.

Gdy Tour dobiega końca obieramy kierunek Zabrze. Bez żadnych telemarków docieramy do domowego miasta, gdzie kończymy dzień z włochatymi kolegami z puszczy. Szkoda, że tylko jedno spotkanie z TdP, na szczęście nax nadrabia za nas. Mam nadzieję w przyszłym roku się poprawić.

PS niestety liczba zdobytych bidonów to okrąglutkie ZERO :(. Szkoda.

oczekiwanie na peleton


krwawo, narodowo, livestrongowo na Tour de Pologne


jadą miliony monet tzn. złotych ;)


peleton