Zabrzańska Masa Krytyczna (kwiecień)

Sobota, 9 kwietnia 2011 · Komentarze(7)
Kategoria masy
Totalnie nie chciało mi się jechać, bo bez obiadu i jakoś tak nieprzyjaźnie dla człowieka za oknem było. Na szczęście zmobilizowałem się o 17:55 i zdążyłem na start masy :), na której pojawiło się około 80 osób.

Przejazd jak dla mnie nową trasą i muszę powiedzieć, że "taka se" ;P. Masa strasznie pozytywna i sympatyczna. Ogrom znajomych mordek, z którymi porozmawiałem na przeróżne tematy. Jarek na mecie przypasował sobie mojego buta i chyba w końcu trafił na odpowiedni model i rozmiar espedeka ;). Udało się także poznać Joasię, z którą parę tygodni temu minąłem się wracając z Czechowic.

Po masie ekipa afterowa udała się na ognisko na hałdę, a ja skierowałem się w stronę domu na wyczekiwany obiad ;).

kolorowa masa i tramwaj! ;)


pięknie zablokowaliśmy idiotów jadących po konewki do otwartego własnie obi.


co z nami będzie, gdy spotkamy się na zakręcie ;P (wiem, to łuk)


na kostce brukowej z danielem na kolarce :)


rozmowy o życiu z Agnieszką i Jarkiem ;]


rozmiar 45 okazał się idealny ;>


filmik z przejazdu


- oficjalna galeria masy

Jankowi dziękuję za fotki.

Jezioro Świerklaniec i Kopiec Wyzwolenia

Czwartek, 7 kwietnia 2011 · Komentarze(4)
Kategoria rowerowanie
Pogoda nie potrafiła się ustalić, a prognozy nie były przyjazne. Jednak postanowiłem zaryzykować i osiągnąć wszystkie cele poprzedniej wycieczki. Po sprawdzeniu kilku mapek pogodowych i wyliczeniu 32-37% prawdopodobieństwa deszczu, ruszyłem z bracikiem na Jezioro Świerklaniec i Kopiec Wyzwolenia.

Na świerka jechało się kapitalnie cały czas z wiatrem, więc bez żadnych oznak zmęczenia moje stopy pierwszy raz stanęły na brzegu tego jeziorka ;). Nie wiem czemu jakoś wcześniej nigdy tam nie dotarłem. Chcieliśmy zrobić sobie rundkę dookoła, ale z uwagi na czerniejące niebo to kółeczko będzie musiało poczekać. Na celowniku pojawił się kopiec. Dojazd wprost wybitny, szeroka ścieżka rowerowa pod samą krecią górkę, za to lubimy Radzionków. Przez te wszystkie podjazdy i zjazdy czułem się jak w górach, super mieścinka. Jedynym problemem był wiatr. Na uphillach 2 razy praktycznie zatrzymało mnie w miejscu, a na zjazdach miałem prędkość jak na wjazdach :>.

Po ciężkiej walce udało się wspiąć na kopiec. Tam zafascynowany wiatrem mocniejszym niż nad morzem spędziłem mnóstwo czasu. Uwielbiam wiatr, a taki który "rozgoni, ciemne skłębione zasłony", to już całkiem ;). Ten właśnie taki był. Po paru minutach, wyszło słońce i pojawiło się czyste niebo :D. Świetne widoki, dzięki czemu powstały ładne panoramy. Nauczony poprzednimi ściankami jedzeniowymi w trakcie zabawy z wiatrem pochłonąłem drożdżówę i sznikersa.

Powrót to już ogromna męczarnia i walka o każdy kilometr, mięśnie kilka razy zapłonęły :). Udało się przejechać calą trasę suchym kołem ;p. Zlało mnie dopiero później, gdy byłem już na stopach :D.


świerkowe panoramy









parszywy ja ;p



kopcowe panoramy







dwa ostatnie podjazdy do kopca, na końcu tej prostej zatrzymało mnie ;)


kopiec, po 1,5 rocznej przerwie w widzeniu ;)


widoczek


czekam na wiatr co rozgoni... ;P


"złote włosy unosi wiatr" - cytując pewną fajową piosenkę ;D


na małysza


na pomnika


znów merida wpasowała się kolorystycznie ;)


narodowo... "...oprócz błękitnego nieba" ;]


ostatni rzut oka, tym razem na niebieskim tle


"Świat się zmienia na mój znak"

Red Rock Canyon 3

Poniedziałek, 4 kwietnia 2011 · Komentarze(0)
Kategoria rowerowanie
Pogoda bardzo zachęcająca, a więc załatwienie spraw na mieście przy pomocy roweru. Mocny wiatr pare razy dość znacząco hamował, głownie na zjazdach.

Po powrocie do domu, szybki plan na wykorzystanie reszty dnia.
Wyszło na to, że razem z brackiem odwiedzimy Red Rock'a po raz trzeci, Jezioro Świerklaniec po raz pierwszy i Kopiec wyzwolenia ja po raz drugi, a brachol pierwszy. Na reda bez naginania, chociaż i tak jakoś sprawnie dojechaliśmy, dobrze połykało się podjazdy tego dnia, zwłaszcza ten na Helenkę (po którym napełniliśmy bidony ;)). Red Rocka odwiedziliśmy po raz trzeci i jak się okazało, za każdym razem byliśmy tam w innej porze roku. Została tylko zima ;P, kiedy na rowerze nie jeżdżę, no chyba, że to zima nie zima i nie ma śniegu, wtedy jeżdżę :).

Red Rock wyglądał jak nazwa wskazuje ;), chociaż tym razem woda w głównym akwenie mocno zamulona, podobnie jak niebo. Na szczęście źródełko miało się dobrze i produkowało duże ilości czystej i lodowatej wody :). Dzięki temu mogliśmy zmyć z siebie wszędobylski kolor cegły :P. Po paru kamienistych podjazdach udało się wydostać z kanionu. Wtedy też ścianka jedzeniowa, która zaczęła do mnie pukać zmieniła plany dalszej wycieczki. Zmiana kierunku na dom. Wiadomo, zawsze wraca się szybciej, więc udało się zdążyć przed deszczem, który zapowiadały chmury nadciągające z zachodu. Rozpadało się, gdy szamałem już obiad :).

jedna skromna panorama


jak zwykle bracik i ciężarówa, ale się najadłem pyłu :P


wiosenny red


nawadnianie


brudna woda


kryształowa woda + 20 żabul w środku ;)


źródełko


na cwaniaka :p


ciężki kamor to był


standardowe red rockowe


twórczość bracika, super fota!


na koniec kolorystyczna meridzia

Gliwicka Masa Krytyczna (kwiecień) / II rocznica

Piątek, 1 kwietnia 2011 · Komentarze(0)
Kategoria masy
Po odczekaniu regulaminowego czasu (min. 2-3 dni) na gliwickie zdjęcia masowe, w końcu mogę zrobić wpis.

Pierwsza masa w tym roku, w dodatku prima aprilisowa i zarazem 2 rocznica GMK. Na masę wyjechaliśmy z bracikiem nieco spóźnieni, ale spokojnym tempem. Jednak nie przeszkodziło to w dotarciu na miejsce przed czasem, co bardzo zdziwiło ;). Na starcie masa ludzi, ponoć coś między 120-130 (różne osoby liczyły, więc jest rozrzut). Przywitanie z wszystkimi, których nie widziało się od listopada i przejazd z zabezpieczeniem policji. Ładnie, nie trzeba już blokować skrzyżowań i martwić się czerwonymi światłami :>.

Powrót to najlepszy powrót z masy ever!!!
Ruszyliśmy przez Sośnicę z ekipami z Zabrza, Chorzowa i Katowic (około 20 osób).
Prawdziwy nocny nielegalny underground. Cały pas nasz, piękny tunel i wysoka prędkość oraz wyzywanie się z kierowcami, którzy coś tam chcieli Nam często mówić ;P.

Dzięki wszystkim za wszystko, nie będę wymieniał z osobna, bo na pewno bym kogoś pominął ;).

przed startem




team Zabrze raz


team Zabrze dwa


szpakanie na nowy rower raptora ;P


dzięki za fotki Rychu.

Czechowice once again

Środa, 30 marca 2011 · Komentarze(0)
Kategoria rowerowanie
Za oknem lato, więc dzień musiał być wykorzystany. Z uwagi na brak pomysłów pomysł, aby pojechać sobie na cześki. Krótkie galoty i krótka koszulina. Przez pierwsze chwile myślałem, że za mało i chciałem zawracać ;p. Na szczęście tego nie zrobiłem. Gorąc gorąc gorąc, gdyby nie wiaterek powiedziałbym, że już za ciepło na rower ;).

Spokojna jazda z bracikiem i Czechowice osiągnięte bez napinki. Trafiliśmy na starszą kobitkę, która zrobiła sobie rozgrzewkę i wskoczyła do wody, pływała z 20 minut, później znów ćwiczenia, na rower i pewnie do domu :). LOL ;D.

Pierwszy raz odwiedziłem wysepkę WOPRu, korzystając z nieobecności ratowników. Ładne widoki z niej są, polecam. Gdy już nacieszyłem moje oczy i nozdrza, skierowałem się w stronę domu. Również spokojnie przez las Maciejowski, który jak tak dalej pójdzie zniknie za 2 lata. Wycinka jak w górach :(.

napotkana zwierzyna, to 4 sarny i 1 zając.

letnie Czechowice w marcu ;), wspomniana pani właśnie wchodzi do wody




meridka czuwa nad bezpieczeństwem


dwa łabądki


widok z woprowej wysepki na plażę


kolorystycznie meridka miała wstęp ;)


tyle razy wracałem tą trasą, ale dopiero teraz zmusiłem się do zatrzymania na pstryknięcie fotki ;p


znikający Maciejowski las :(


na koniec panoramka

do M1 i cięcie kierownicy

Poniedziałek, 14 marca 2011 · Komentarze(3)
Kategoria rowerowanie, serwis
Dziś już lepiej, chociaż dalej odczuwam przerwę od roweru ;P. Na szczęście udało się pojeździć delikatnie. Przed południem szybki skok do M1 z bracikiem i naxem. Nie czułem się na siłach na walkę z Bytomiem, dlatego chłopaki pojechali beze mnie. Wcześniej jednak ustaliliśmy, że po ich powrocie tniemy! :>.

Gdy powrócili udaliśmy się do piwnicy, aby przeprowadzić operację na meridce :P.
Kierownica została skrócona z 60cm do 56cm (mniej więcej =]). Teraz już wiemy co odpowiadać, gdy ktoś zada pytanie "ile osób jest potrzebnych do skrócenia kierownicy w rowerze" ;D... trzi :>. Ciąłem ja, ciął nax, michał trzymał, co by się operowana nie wyrywała. Na końcu przypiłowaliśmy końcówki pilnikiem i można było zakładać szpargały (na razie tylko rogi ;P). Przy okazji mostek zrobił upside down :>.

Krótka jazda testowa pod blok naxa uświadomiła mnie, że miałem Ją operować już rok temu. Nie wiem jak przetrwaliśmy razem cały 2010 :P. W końcu zaczęła się kulturalnie prowadzić, a nie... (i nasze ulubione 3 kropeczki :D)

PS kiedyś pewnie pozmieniam to wszystko w cholerę ;P, marzy mi się mostek, kiera, rogi, gripy, pancerze, szczęki, klamki, obejma i wiele wiele innych ;). Będą fundusze będę myślał, głównie biało ;).

zaparkowane


bracik kurier


cięcie gięcie, czyli PIŁA VIII ? ;P (sam już nie wiem, gdzie oni są z tą perełką kina)




jazda testowa, ładny panning wyszedł, a ja się nieładnie przygarbiłem jak tołdi jakiś ;D

DTŚ i Paniówki

Niedziela, 13 marca 2011 · Komentarze(0)
Kategoria rowerowanie
Miało być delikatne rozjeżdżanie rowa, czyli powoli, spokojnie i przyjemnie, no i mało terenu :P. Jednak przed wyjściem na baja dałem info do naxa o swoich zamiarach, oczywiście został skutecznie zaczepiony ;). Oczekując aż ogarnie swoje grzeszne ciało po gorączkowej sobotniej nocy i poranku :) dokonałem z bracikiem objazdu zabrzańskiego odcinka de te eśki (DTŚ - Drogowa Trasa Średnicowa). Zajechaliśmy na Rudę Śląską i nazot do centrum Zabrza :P. Świetnie się jechało, podjazdy, zjazdy, szeroko, gładko w sam raz na planowane rozjeżdżanie się ;P. Jedynym minusem było szkło występujące na dtś w ilości większej niż na standardowej miejscówce do picia ;).

Później pojawił się nax, znów przejechaliśmy kawałek dts i skierowaliśmy się na hałdę na Paniówki, aby odnaleźć zostawione tam tydzień wcześniej naxowe bryle. Skończyły się przyjemności i bez przenośni dostałem po dupie ;P (aua). Okularki odnalezione w tempie błyskawicznym, odpoczynek na szczycie hałdy z widokiem na raj ;) (piosenka się przypomniała :P). No dobra może nie na raj, ale trawa paliła się fajnie, niestety przyjechali i zgasili :(.

Powrót już spokojniej, co nie uchroniło od ataku lekkich ścianek różnego rodzaju. Tu z pomocą przyszedł nax, który poratował sznikersami i colą ;) (dzięęęks, nie wróciłbym szybko do domu ;>). Na końcu zostałem prowokowany do przycięcia kiery, jednak postawiłem opór do dnia następnego, co miało okazać się później ;).

Zabrze swój odcinek ma gotowy, a Gliwice w czarnej dupie


chcij mnie elektrociepłownio, chcij! ;)


fajnie pojeździć w miejscu, gdzie kiedyś nie będzie można ;p


jestem legendą!


dtś kołowym punktem widzenia


nax prezentujący skutki powodzi


ktoś sobie wiosennie przypalił trawkę


kuźwa wyglądam jakbym to ja miał gorączkę sobotniej nocy, chociaż noc miałem bardzo grzeczną, widocznie musiało mi się udzielić od tego w kasku


sznikersy na bus stopie szalonych jedynek (autobus nr 111)


zabrzańska hałda za palantem, która nam się podoba! ;P

Open season 2011. Czechowice.

Sobota, 12 marca 2011 · Komentarze(4)
Kategoria rowerowanie
W końcu musiał nadejść ten dzień, w którym już nie znajdę wymówki i będę musiał wsiąść na rower ;). W roku 2011 tym dniem okazał się 12 marca. Jest poprawa w stosunku do roku poprzedniego, gdy sezon zacząłem dopiero 17 kwietnia. Jednak w dużej mierze wiązało się to z malowaniem amorka :). Jakby nie liczyć przerwa od dwóch kółek trwała dobre 3,5 miesiąca i proporcjonalnie do czasu boli mnie teraz dupa ;P.

Na cel dzisiejszej wyprawy obrałem Czechowice. W wycieczce towarzyszył bracik, który miał taką sama przerwę ;), więc nie było problemu z dostrojeniem tempa ;P. Przebijając się przez błotny las maciejowski, a później przez asfaltowe uphille osiągnąłem cel. Odpoczynek, rozkoszowanie się ciszą i powrót do domu.

Pod koniec było najgorzej, lekka ścianka zmęczeniowa, lekka ścianka jedzeniowa, a do tego niesamowity ból (ciężko stwierdzić) powiedzmy dolnych części miednicy ;). Dodatkowo ręce mega dostały na terenach, kości nasady dłoni obite totalnie. Jeśli mam zamiar bez takich rewelacji jeździć w tym sezonie dłuższe dystanse (dłuższe czyt. więcej niż 60km) , to bez pieluchy, wymiany siodełka na dziurawe, zakupu rękawiczek, skrócenia kierownicy się nie obejdzie. Myślę, że również mostek powinien ulec zmianie na krótki (90-100cm) i z mniejszym kątem (6 stopni).

Witam w 2011 ;).

meridka również wita ;)




gleba michała. widok spadającego bracika i unoszących się liści bezcenny :), śmiechem spłoszyłem całą zwierzynę leśna ;P


staw w drodze na cześki


czechowice


mroczny lód


siarkowy lód


dumnie razem :)


dumnie samemu ;p


panoramki


oklupać meridkę ;)

Piątek, 26 listopada 2010 · Komentarze(0)
Kategoria short trips
Dziś przyszedł czas na vacuumowe cleanerowanie, ale nie mogłem zacząć, ponieważ w pokoju stała utytłana wielorakim błotem meridka. Z uwagi na permanentny brak czasu nie mogę pozwolić sobie na karcher lub Jej dokładne mycie w domu, ponieważ wiązałoby się to z rozkładaniem bajka, smarowaniem i te pe i te de. Postanowiłem temu zaradzić udając się na short tripa ;).

Ile umiałem ostukałem, oklupałem, obskubałem ;).
Mam nadzieję, że teraz będzie syfić trochę mniej ;>.

warstwa błotnego lakieru zmniejszyła się, czego oczywiście nie widać :P


tak artisticznie... wiadomo ;P