Gliwicka Masa Krytyczna (październik)
Piątek, 1 października 2010
· Komentarze(3)
Kategoria masy
Pierwszy piątek, a więc pierwsza masa w dziesiątym miesiącu tego roku. Od rana wizytowałem uczelnie, gdzie byłem na spotkaniu z turbiną, a później przypominałem sobie stare dobre czasy, w starych dobrych miejscach, ze starymi dobrymi ludźmi tzn. okres 2003-2008 , w CD, z Michałami :).
Ledwo wróciłem do domu, zmontowałem szybki obiad i już musiałem wracać do Gli. Z bracikiem i naszymi pełnymi brzucholami zdecydowaliśmy, że jedziemy sobie spokojnie, przez las Maciejowski. Wyruszyliśmy o 17:30 i bez pośpiechu przedzierając się przez błotno-betonowe pokłady gęstej pulpy dotarliśmy do Tarnogórskiej. Jadąc do centrum udało mi się 2 razy wjechać w potłuczone butelki (nie wiem jak moja opona to wytrzymuje, ale na razie mam to gdzieś ;p). Udało się także zdążyć na Plac Krakowski przed wyjazdem masy. To opóźnienie (jak okazało się później) tylko się powiększało. Musze przyznać, że był to najgorszy, najdłuższy, najwolniejszy, najzimniejszy przejazd masy krytycznej jaki odbyłem w Gliwicach. Jako tako ratowały go standardowe rozmowy ze znajomymi (Agnusbe, Jarek, Jenzor, ejpok, Tori, Kira, Rychu, Dynio, nax, audiobiker, Daro, Chemik, Anika - na mecie). Jestem za tym, żeby skrócić trasę przejazdu do max. 1h, a w pewnych miesiącach i przy niesprzyjającej aurze do 30min. Paradoksalnie przejazd grudniowej (2009) masy był z 2 razy szybszy niż październikowej (2010). Średnia powinna oscylować przy wartości 12km/h. Żeby wykonać tą misję niemożliwą należy jechać wolniej niż 12km/h na podjazdach, 12km/h po prostej i szybciej niż 12km/h z górki. Niestety moje oczy odnotowywały wyniki 6km/h na prostej. Rozważam czy na następną masę nie przyjechać na nogach, bo 6km/h to mój normalny, spokojny chód. Dzięki tej średniej przejazd trwał prawie 2h, do tego wypizgało mnie niemiłosiernie, a podczas całej trasy ziewałem na lewo i prawo. Dodatkowo to wolne tempo stwarzało niebezpieczne sytuację na światłach, ponieważ początek peletonu dojeżdżał na ostatnią sekundę zielonego, co sprawiało, że blokujący mieli misję niemożliwą 2, żeby zdążyć zatrzymać ruszające z wszystkich stron samochody, którym właśnie włączało się zielone, a cały peleton jechał na czerwonym - zgroza!!! (m.in. pod sklepem Lecler). Było ZA WOLNO, co także irytowało wielu kierowców za nami i pierwszy raz doszło do sytuacji, gdy na mega piździe wyprzedzało nas stado samochodów w ostatniej chwili uciekając przed nadjeżdżającymi z przeciwka autami. Uważam to masę za najgorszą i najniebezpieczniejszą ze wszystkich do tej pory odbytych. Zaraz po niej jest ta z "obstawą" straży miejskiej.
Podobały mi się dziewczyny z napisami FREE SMILE :)))), które na jakiś czas odwróciły moją uwagę od otaczającej mnie farsy. Miła była także rozmowa na ul. Dworcowej ze starszą Panią z pieskiem, którą niestety chciał przerwać gałgan Tori :P.
Na mecie szybka decyzja o natychmiastowym powrocie do domu bez afteru (którego jak się okazało i tak nie było). Zabieramy się z ekipą Bytomska z którą wracamy do Zabrza prędkością 30km/h. Jednak ja czułem sie jakbym siedział w deloreanie i przenosił się w czasie. Pewnie od tych płomieni, które towarzyszą temu zjawisku w filmie i od tego, że jechaliśmy 5 razy szybciej niż przez ostatnie dwie godziny :P - w koncu robi mi się ciepło. W Zabrzu Magik łapie pokazową gumę, przeprowadza błyskawiczny serwis i chwilę później rozstajemy się z Bytomiem, jadąc Mikulczycką pod górkę gdzie zostajemy podprowadzeni samochodem przez kumpla i jego dziewczynę :). Tyle.
- oficjalna galeria
więcej jaskrawych niż szarych ;), a więc zapraszam do kce, tam brakowało ludzi do blokowania :p
jedziemy szybciej niż 6km/h co widać po mnie :P - JUPI!!!!!!!!!!!! :)
z bracikiem jedziemy wolniej niż 6km/h co również widać ;((
różki pokazałem ;)
błyskawiczny serwis Magika. Dobrze, że nas ten dziadek nie pobił za to ;P
Ledwo wróciłem do domu, zmontowałem szybki obiad i już musiałem wracać do Gli. Z bracikiem i naszymi pełnymi brzucholami zdecydowaliśmy, że jedziemy sobie spokojnie, przez las Maciejowski. Wyruszyliśmy o 17:30 i bez pośpiechu przedzierając się przez błotno-betonowe pokłady gęstej pulpy dotarliśmy do Tarnogórskiej. Jadąc do centrum udało mi się 2 razy wjechać w potłuczone butelki (nie wiem jak moja opona to wytrzymuje, ale na razie mam to gdzieś ;p). Udało się także zdążyć na Plac Krakowski przed wyjazdem masy. To opóźnienie (jak okazało się później) tylko się powiększało. Musze przyznać, że był to najgorszy, najdłuższy, najwolniejszy, najzimniejszy przejazd masy krytycznej jaki odbyłem w Gliwicach. Jako tako ratowały go standardowe rozmowy ze znajomymi (Agnusbe, Jarek, Jenzor, ejpok, Tori, Kira, Rychu, Dynio, nax, audiobiker, Daro, Chemik, Anika - na mecie). Jestem za tym, żeby skrócić trasę przejazdu do max. 1h, a w pewnych miesiącach i przy niesprzyjającej aurze do 30min. Paradoksalnie przejazd grudniowej (2009) masy był z 2 razy szybszy niż październikowej (2010). Średnia powinna oscylować przy wartości 12km/h. Żeby wykonać tą misję niemożliwą należy jechać wolniej niż 12km/h na podjazdach, 12km/h po prostej i szybciej niż 12km/h z górki. Niestety moje oczy odnotowywały wyniki 6km/h na prostej. Rozważam czy na następną masę nie przyjechać na nogach, bo 6km/h to mój normalny, spokojny chód. Dzięki tej średniej przejazd trwał prawie 2h, do tego wypizgało mnie niemiłosiernie, a podczas całej trasy ziewałem na lewo i prawo. Dodatkowo to wolne tempo stwarzało niebezpieczne sytuację na światłach, ponieważ początek peletonu dojeżdżał na ostatnią sekundę zielonego, co sprawiało, że blokujący mieli misję niemożliwą 2, żeby zdążyć zatrzymać ruszające z wszystkich stron samochody, którym właśnie włączało się zielone, a cały peleton jechał na czerwonym - zgroza!!! (m.in. pod sklepem Lecler). Było ZA WOLNO, co także irytowało wielu kierowców za nami i pierwszy raz doszło do sytuacji, gdy na mega piździe wyprzedzało nas stado samochodów w ostatniej chwili uciekając przed nadjeżdżającymi z przeciwka autami. Uważam to masę za najgorszą i najniebezpieczniejszą ze wszystkich do tej pory odbytych. Zaraz po niej jest ta z "obstawą" straży miejskiej.
Podobały mi się dziewczyny z napisami FREE SMILE :)))), które na jakiś czas odwróciły moją uwagę od otaczającej mnie farsy. Miła była także rozmowa na ul. Dworcowej ze starszą Panią z pieskiem, którą niestety chciał przerwać gałgan Tori :P.
Na mecie szybka decyzja o natychmiastowym powrocie do domu bez afteru (którego jak się okazało i tak nie było). Zabieramy się z ekipą Bytomska z którą wracamy do Zabrza prędkością 30km/h. Jednak ja czułem sie jakbym siedział w deloreanie i przenosił się w czasie. Pewnie od tych płomieni, które towarzyszą temu zjawisku w filmie i od tego, że jechaliśmy 5 razy szybciej niż przez ostatnie dwie godziny :P - w koncu robi mi się ciepło. W Zabrzu Magik łapie pokazową gumę, przeprowadza błyskawiczny serwis i chwilę później rozstajemy się z Bytomiem, jadąc Mikulczycką pod górkę gdzie zostajemy podprowadzeni samochodem przez kumpla i jego dziewczynę :). Tyle.
- oficjalna galeria
więcej jaskrawych niż szarych ;), a więc zapraszam do kce, tam brakowało ludzi do blokowania :p
jedziemy szybciej niż 6km/h co widać po mnie :P - JUPI!!!!!!!!!!!! :)
z bracikiem jedziemy wolniej niż 6km/h co również widać ;((
różki pokazałem ;)
błyskawiczny serwis Magika. Dobrze, że nas ten dziadek nie pobił za to ;P